Moja druga miniaturka, która jest bardzo oderwana od kanonu, więc ostrzegam. Nie będzie tu Marinette, jako Ladybug. Mimo to jestem zadowolona z tego dzieła i mam nadzieję, że Wam również się spodoba.
Marinette:
Cały czas wracam pamięcią do tamtych chwil. Pamiętam muzykę, której słodkie nuty łagodziły każdy lęk i zabijały zło, nim zdążyło chociażby zakiełkować. Pamiętam piękno tak niewyobrażalne, że nie da się go opisać słowami. Raj pełen barw, lekkości, cudów i słodyczy, spełnienie marzeń każdego człowieka. Pamiętam miłość bez ograniczeń, wszechpotężną, wybaczającą każdy czyn i przewinienie. Pamiętam beztroskę, wtedy liczyła się tylko przyjaźń i mój ukochany Ojciec - Bóg.
Za jednym zamachem straciłam wszystko. Miłość, przyjaźń, beztroskę, Niebo… Mój dom. Nie liczę dni. Błąkam się po świecie od początków jego istnienia. To moja pokuta, która będzie ciągnęła się przez wieczność. Potępiona na wieki. Nie zgrzeszyłam przez cały ten czas, ale to ma się zmienić. Niosący Światło* dał mi wyraźny rozkaz. Nie mogę mu odmówić. Boże, wybacz mi! Po moich policzkach spływają łzy. Brzydzę się sobą. Jestem potworem. Nie na próżno człowiek zwie mnie diabłem. Spoglądam na szklaną witrynę sklepu. Widzę tam piękną nastolatkę o krótkich ciemnych włosach, które kiedyś spływały kaskadami do ziemi. Michał uwielbiał je, pamiętam, jak razem chodziliśmy nad źródło, a on bawił się pojedynczymi kosmykami. Teraz się mną brzydzi, jestem dla niego gorsza od robaka. Ja – upadły anioł, on – Archanioł Boży. Patrzę na me oczy. Nadal mają kolor nieba, pamiątka po dawnym życiu. Mimowolnie spoglądam na plecy. Dziś narzuciłam na nie skórzaną kurtkę, kiedyś utrzymywały potężne śnieżnobiałe skrzydła.
Podchodzę pod wskazany adres. Ogromna rezydencja z pewnością należy do kogoś bogatego. Oczywiście znam Gabriela Agreste’a - został skuszony, służy złu. Teraz czas zawalczyć o duszę jego syna. Moim przeciwnikiem jest nie byle kto, jego opiekunem jest sam Archanioł Michał. Spotkanie po latach, nie ma co. Z tego co wiem, dusza Adriena jest osłabiona. Od kilku lat broni Paryż pod pseudonimem Cat Noir przed złoczyńcą o imieniu Papillon, który, jak się okazało, jest jego ojcem. I tu zaczyna się dramat tego nastolatka. Ostatnio odkrył tę tajemnice, a ja mam sprowadzić go na manowce. Bo ja się na tym znam... Niosący Światło jednak nie pozostawił mi złudzeń. Albo ja to zrobię, albo on osobiście zajmie się podopiecznym Archanioła Michała.
***
Tego dnia jak zwykle szyłam dla siebie jakąś nową kreację. Tylko to pozostało mi z dawnego życia. Zawsze lubiłam to robić. Może to i złe, nawet w niebie byłam narcystycznym aniołem. Nie wiem… Trudno teraz oceniać. Nagle słyszę skrzypienie otwieranych drzwi. Tylko jedna istota waży się wchodzić do mojej komnaty bez pozwolenia… Niosący Światło.
– Ile razy mam ci mówić, żebyś pukał – oznajmiłam ze śmiechem.
Nagle poczułam, że osobnik podszedł i zasłonił mi swoimi dłońmi oczy. To nie on, mój przyjaciel nigdy nie robił takich podchodów. Te dłonie, nie należały do niego. Skądś znałam tę aurę, ale nie wyczuwałam jej od tysięcy lat.
– Zgadnij kto to? – w końcu usłyszałam i głos, który od dawna nie dźwięczał w mej głowie.
– Azazel – wyszeptałam, nie ukrywając zdziwienia.
Odwróciłam się gwałtownie. Przede mną faktycznie stał jeden z najwyższych upadłych. Trudno nie rozpoznać jego przystojnej, pociągłej twarzy ozdobionej przez ten firmowy, cwaniacki uśmiech. Długie, falowane włosy spiął w kucyk. Ubrał się we współczesne ciuchy: dżinsowe, czarne spodnie i koszulę w czerwoną kratę, która układając się niesfornie na jego ciele, dodawała mu tylko uroku i stylizowała na typowego bad boya. Bez namysłu wstałam i dotknęłam jego dłoni, by się upewnić, że to naprawdę on. Bez wątpienia. To nie mogła być iluzja. Jak to możliwe, że nie leżał przykuty w jaskini Dudael? Stwórca rozkazał Rafałowi tam go uwięzić na wieki. Jak to możliwe, że pokonał pieczęć? Czyżby Niosącemu Światło udało się go oswobodzić? Ale jak…? To nie była dobra wiadomość. W Azazelu nie było ani krzty światła. On posiadał tylko jeden cel, który podzielił z moim przyjacielem… Pokonanie Stwórcy. Mi tylko pozostało się modlić. Bóg to wszechpotężna istota, nie uda im się go obalić.
– Moja droga Marinette, taki ogromny szmat czasu minął, odkąd przebywać w twym pięknym towarzystwie mogłem – odparł z miną flirciarza i ucałował szarmancko mą dłoń.
– Miło mi widzieć cię, mój drogi Azazelu, w pełni sił i zdrowiu – odpowiedziałam kulturalnie, delikatnie odsuwając dłoń z jego uścisku.
– Jak zwykle miła i uprzejma. Nie zmieniłaś się za wiele przez te tysiąclecia, Marinette, co również me serce raduje. Za pewne pytania twą upadłą duszę nęcą, już ci gotów historię mą przybliżyć.
Jak ja nienawidziłam tych jego szopek. Mógłby zacząć mówić normalnie! Nawet jeśli siedział w tej jaskini pięć tysięcy lat, w końcu jest aniołem, więc w szybkim tempie dostosowuje się do nowej sytuacji. Jednak trafił w samo sedno, chciałam wiedzieć jak się uwolnił.
– Z chęcią poznam twoją historię, ale mam prośbę. Pamiętaj, że teraz jesteś w XXI wieku, język od tego czasu bardzo ewoluował.
Pokiwał rozbawiony głową.
– Widzę, że nie jesteś zbyt konserwatywna – zaśmiał się po krótce. – Helel ben-szachar** uwolnił mnie moja droga. Zdołał złamać pieczęć tego głupca Rafała. Czas zemsty nadszedł. Stwórca ujrzy w końcu upadek swych ukochanych dzieci.
Przybrałam kamienny wyraz twarzy. Nie mógł zauważyć, że przejęłam się losem ludzi. Tylko Niosący Światło wiedział, że nie popierałam jego poglądów. Dla reszty byłam największą wspólniczką Pana Piekieł. Jak tylko mogłam ograniczałam jego działalność, ale powoli przegrywałam. Niosący Światło powoli zatapiał się w mroku. Anioł, który swą pieśnią niósł szczęście i nadzieję umarł już dawno. Pozostało po nim tylko imię. Traciłam wiarę, że gdzieś w jego ciele pozostawała cząstka tego wspaniałego anioła. Mogłam tylko walczyć - to mój przyjaciel, więc się nie poddam.
– Co planujecie? – zapytałam z trudem.
Azazel przeszył mnie triumfującym wzrokiem. Uwielbiał się bawić. Sprawiał, że jego ofiara czuła się niepewnie, a im bardziej chciała poznać prawdę, tym on bardziej odwodził ją od jej poznania. Czerpał z tego jakąś chorą satysfakcje. Jeśli ktoś miałby zasłużyć na tytuł szatana, to on na pewno.
– Szkoda, że obcięłaś włosy. Były takie piękne. Najbardziej podobały się naszemu przyjacielowi Michałowi. Nawet je oszczędził, odciął ci tylko skrzydła – oznajmił upadły, bawiąc się pasmem mych włosów.
Szybko odsunęłam się od niego. On… Nie mogłam wyrazić słowami swojej złości. Nie pozostało mi nic innego, tylko grać wraz z nim. Nie mogłam dać mu tej satysfakcji zdenerwowania mnie. Jak śmiał wspomnieć przy mnie o Michale! Dlaczego był tak okrutny?
– Ty i Rafał też zakumplowaliście się bardzo, często odwiedzał cię w tej jaskini? – zapytałam sarkastycznie.
Zobaczyłam zdenerwowanie na jego twarzy. Najwidoczniej chciał o tym jak najszybciej zapomnieć. Już miał coś odwarknąć, gdy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi.
W naszą stronę zmierzał przystojny blondyn o idealnej, wysportowanej sylwetce i pięknych szmaragdowych oczach. Mój przyjaciel, osoba, za którą poszłam nawet do Piekła, dosłownie. Jak zwykle podszedł do mnie i delikatnie ucałował w czoło. Tym gestem witał mnie od tysiącleci. Od razu chwycił moją dłoń. Uwolnił Azazela z powodu wspólnych interesów, ale mu nie ufał i nie podobało mu się, że do mnie przyszedł.
– Jesteście tacy rozkoszni – oznajmił przesłodzonym głosem brunet.
– Mówiłem ci, żebyś na mnie poczekał w moim gabinecie, Azazelu! – zagrzmiał wściekły blondyn. Może i wyglądał jak książę z bajki, ale z nim żartów nie było.
– Jak sobie życzysz, Najwyższy – oznajmił sarkastycznie.
Niosący Światło tylko kiwnął głową i chłodno zerknął na dawnego wspólnika.
– Wyjaśnisz mi teraz, o co tu chodzi? – zapytałam przyjaciela.
– Nie teraz, Mari.
Pokręciłam głową i spojrzałam na niego hardo. Teraz… Obiecał mi, że nic nie będzie przede mną zatajał, a już zaczynają się jakieś tajemnice.
– Postanowiliśmy, że wyślemy cię do niejakiego Adriena Agreste'a, byś go nieco do nas przekonała. Taka piękna dziewczyna jak ty, dodatkowo wyglądająca na osobę w jego wieku, powinna przemówić młodemu do rozsądku. – oznajmił Azazel.
Oczywiście, że o nim słyszałam. Michał został jego stróżem, powierzył mu Miraculum i to on przeistaczał się w wojownika światła – Cat Noir. Jednak co Azazel sobie myślał? Ja nie mieszałam się nigdy w sprawy tego typu. Nie kusiłam ludzi. Czyżby postanowili, Niosący Światło brał w tym udział?
– To nie moja działka – odpowiedziałam spokojnie i spojrzałam z nadzieją na przyjaciela, jego twarz pozostawała kamienna. Obiecał, że nigdy nie postawi mnie w takiej sytuacji. Okłamał mnie.
– Jesteś demonem, Marinette. Chyba że szpiegujesz dla Niebios.
Chciałabym, oddałabym wszystko za jakikolwiek kontakt ze Stwórcą. Jednak wiązała mnie obietnica, już na zawsze wylądowałam u boku Niosącego Światło. Gdybym tylko mogła przez chwilę usłyszeć ten pełen miłości głos...
– Czy ty coś insynuujesz? Jak widać nie mam skrzydeł tak jak i ty – warknęłam na Azazela.
– To jest twoja misja, Mari. Jeśli się jej nie podejmiesz, sam zawalczę o duszę tego człowieka i uwierz, sprawię, że zostanie potępiona na wieki – w końcu oznajmia chłodno mój przyjaciel.
Spojrzałam na niego z wyrzutem. Jak mógł mi to zrobić? Co się stało z Niosącym Światło, z tym czułym facetem, który zawsze mnie wspierał, który doceniał moje przywiązanie, który starał się, bym była szczęśliwa? Ścisnęłam pięści. Miałam ochotę się wypłakać. Czułam się coraz bardziej samotna. Nie miałam już nikogo. Moja marna, wieczna egzystencja, pokuta za grzech. Wieczna samotność, wypalająca mi ogromną dziurę na duszy. Musiałam przyjąć zadanie. Mogłam to traktować jako walkę o duszę tego Adriena. Nie dopuszczę do całkowitej jej dewastacji.
– Jak sobie życzysz, Lucyferze – odparłam oficjalnie do blondyna. Wiedziałam, że nienawidził swojego imienia po łacinie, ale teraz miałam to gdzieś. Chciałam, by wiedział, że mnie zranił.
***
Znów wyczuwam dobrze znaną mi aurę. Tak dawno nie miałam z nią do czynienia. Z jednej strony pragnę, by tu był, a z drugiej obawiam się pogardy w jego głosie. Nadal go kocham jak własnego brata. Kochałam go, gdy odcinał mi skrzydła, kochałam, gdy przychodził do mnie z propozycją odwrotu, kochałam go, gdy go nie było obok mnie. Czy teraz mnie nienawidzi? Jest aniołem, to prawda, ale ja jestem demonem, zdrajczynią.
– Michale? To ty? – pytam.
Przede mną materializuje się postać potężnego Archanioła. Bije od niego blask samego Stwórcy, a jego piękne skrzydła podkreślają jego urodę. Nie zmienił się jednak zbytnio. Nadal ma bystre spojrzenie, a zarazem ciepłe, jak jego tęczówki koloru czekolady. Brązowe włosy nadal spływają mu falami na szerokie ramiona. Nie jestem wstanie nic z siebie wydusić. Tylko patrzę. Nie czuję, kiedy łzy napływają mi do oczu. Tak bardzo za nim tęsknie. Nie mogę mu patrzeć w oczy. Mój widok musi być dla niego obrzydliwy. Naglę widzę jak jego cień się porusza. Podchodzi do mnie i przytula mocno do siebie. Zdziwiona doznaję paraliżu. Jestem potępiona, jak on może mnie tulić? Boże, Stwórco, dziękuję ci za tę chwilę! Tak bardzo pragnę jego bliskości. Mogę cierpieć całą wieczność, byle jeszcze choć chwilę doznać jego miłości. Michał jest cząstką Nieba. Przypominają mi się nasze wspólne spędzone chwilę, zabawy nad źródłem, wspólne rozmowy, śpiew, taniec. W końcu odrywa się ode mnie, a ja nie do końca świadoma, że to wszystko jest jawą, próbuję go złapać, znów do siebie przyciągnąć. Dotykam tylko powietrza. Po chwili on chwyta moje dłonie. Z lękiem spoglądam na jego twarz, jest rozpromieniona.
– Tęskniłem, Marinette.
Po tylu wiekach znów słyszę jego melodyjny głos. To krótkie zdanie jest dla mnie piękniejsze niż cała muzyka tego świata. On mnie nie nienawidzi. Mimowolnie łzy napłynęły mi do oczu. Jestem taka szczęśliwa. Stwórca w swej ogromnej łaskawości podarował mi to spotkanie. Moja pokuta zostaje na chwilę przerwana. On odrywa swoje dłonie od moich rąk i delikatnie ociera kciukami moje łzy, jego dotyk jest delikatny jak jedwab. Czuły, ciepły, pełen miłości. Jednak sielankę przerywa głos mojego sumienia, które podobno ma nie istnieć. Muszę to przerwać. On jest Archaniołem, ja wiecznym potępieńcem, osobą, która wybrała taki los dawno temu. Świadomie oderwałam się od tych wszystkich wartości i cech, które reprezentuje Michał. Robię gwałtowny krok w tył.
– Kontakt ze mną, nie jest dla ciebie dobry, Michale. Jestem potępiona. Dla mnie już nie ma ratunku.
Na jego twarzy zauważam przejęcie. Ma ochotę zakwestionować moje zdanie.
– Jak możesz tak mówić? Stwórca nikogo nie potępia! Bóg nadal cię kocha! Nawet nie wiesz jak cierpi od twojego odejścia. Marinette, zrozum, jesteś dobra, nigdy nie postąpiłaś źle od odejścia z Niebios. Masz szansę wrócić! Stwórca cię przyjmie! Nawet nie wiesz, jak cierpię. Do tej pory pamięć o dniu, kiedy odciąłem ci skrzydła, nie daje mi spokoju.
Czyżby? Bóg mnie kocha, po tym wszystkim? Zawsze spędzałam w Jego towarzystwie dużo czasu. Kochałam Go ponad wszystko, nadal tak jest. To uczucie nie wygasło, to zbyt głęboka więź. Jednak najgorszy dzień mojego życia, nie wiązał się tylko z odcięciem skrzydeł przez Michała. Smutek i rozpacz w pięknych oczach Stwórcy bolał mnie najbardziej. Czułam jak tym wzrokiem wypala mi głęboką ranę w sercu. Fizyczne cierpienie nie równało się z wyrzutami mojego sumienia. Skrzywdziłam Boga, Osobę, która mnie stworzyła, kochała.
– Nie mogę wrócić. Zrobiłam coś potwornego, muszę pokutować. Teraz muszę popełnić mój drugi grzech w życiu. Niosący Światło dał mi misję, muszę pozyskać duszę Adriena Agreste. Błagam cię, chroń go, to ty jesteś w końcu jego stróżem. Pomóż mu walczyć z pokusami. Wiem, że nie możesz pozbawić go wolnej woli, ale możesz pobudzić jego sumienie. Rób to!
– Dlaczego nie odejdziesz od Lucyfera? Zostaw go! Nie rozumiesz, że on już nie jest naszym przyjacielem z Niebios! W nim jest tylko ciemność!
– Obiecałam, nie mogę go zostawić – szepczę łamiącym się głosem.
– On doprowadza do twojego upadku! Niszczy cię! Sprawia, że cierpisz! Gdyby cię kochał, jak ty jego, nie pozwoliłby na twoje nieszczęście!
Przełykam nową falę łez. Michał powiedział mi to, czego tak długo nie chciałam dopuścić do swoich myśli. Ma rację - Niosący Światło to nie anioł, jeden z moich najbliższych przyjaciół. Jego łacińskie imię "Lucyfer" kojarzone będzie na wieki tylko ze złem. Przez ostatnie tysiąclecie tylko to go zajmowało. Ile razy chciałam go powstrzymać? On jednak nadal tworzył największe potwory w dziejach, a jego najnowszym celem stał się Adrien Agreste. Światło tego chłopaka go denerwuje. Chce je zgasić, tak jak kiedyś w sobie samym. To mnie martwi najbardziej.
– Obiecałam, Michale. Zresztą nie mogłabym po tym wszystkim wrócić do Stwórcy, nie zasługuję na jego wybaczenie. Chroń Adriena. Będę się starać, nie zniszczyć jego duszy, ale muszę być przekonująca. Muszę zgrzeszyć, muszę go przekonać do zła! Inaczej zajmie się nim Niosący Światło, a on… Każda jego ofiara staję się czystym złem. Hitler, Stalin, ibn Ladin, al-Kaddafi to tylko kilka nazwisk! Jestem najlepszym rozwiązaniem dla Adriena.
– Czyli teraz się poświęcisz? Chcesz dać temu chłopakowi szansę?
– Tak, chociażbym miała pokutować za to całą wieczność. Ale nie dam rady sama, Niosący Światło zacznie coś podejrzewać, musisz go trzymać blisko światła!
Czekam na jego reakcje. Nie mogę teraz odejść od Lucyfera, muszę zostać dla tego chłopaka i dla Boga. Może to brzmi dziwnie, ale właśnie dla Stwórcy podjęłam się kusić Adriena. Mam nadzieję, że On to rozumie i kiedyś, choć przez chwilę, usłyszę jego głos.
Zbieram się na odwagę i podchodzę do Michała. Wtulam się w niego, ostatni raz, na pożegnanie, dopóki nie zbrudziłam się całkiem jako Upadły Anioł. Nagle czuję, jak Archanioł chwyta mój podbródek. Nasze oczy nie mogą się od siebie oderwać. Pochyla się nade mną, a jego usta delikatnie muskają moje. Ten gest, mimo że ledwo namacalny, rozgrzewa moje serce i napełnia czułością. Chcę coś powiedzieć, ale znika. Czy ten pocałunek to jego pożegnanie? Jakaś cicha akceptacja na moje poczynania? Sama nie wiem. Nie mam na to czasu. Pstryknęłam palcami. Mój wygląd zmienia się. Mam na sobie klasyczną małą czarną i tego samego koloru wysokie szpilki. Włosy upięte w koka, odsłaniają moje ramiona i eksponują smukłą szyję. Do tego mocny makijaż. Teraz wyglądam jak kusicielka, istny demon… Kolejny raz pstrykam palcami. Pojawiam się tuż za plecami Adriena. Dopiero po chwili widzi moje odbicie w ekranie komputera. Wstaje gwałtownie z zamiarem rzucenia się na niespodziewanego gościa, jednak staje w pół kroku. Raczej takiego włamywacza się do końca nie spodziewał.
– Miło mi cię poznać, Adrienie.
– Skąd wiesz jak mam na imię? Kim ty, do diabła, jesteś?
– Ciężko nie znać dzieciaka, którego podobizny wiszą w całym mieście. Na drugie pytanie nie muszę odpowiadać, sam sobie na nie odpowiedziałeś.
Nagle obok chłopaka pojawiło się jego Kwami. Mały, czarny, latający kocur, na swój sposób nawet i słodki. To stworzonko będzie go ode mnie odwracało, ale to dobrze. To Kwami może ocalić duszę chłopaka.
– Czuję twoją negatywną energię, ale nie jesteś opętana przez Akumę! Kim jesteś?! – warczy Kociak.
Śmieję się szyderczo, przynajmniej taką mam nadzieję, nie mam zbyt wielkiego doświadczenia w byciu diablicą. Można uznać, że odbywam pewnego rodzaju przymusową naukę. Wolałam jednak siedzieć w tym przeklętym Piekle z daleka od ludzi.
– Mówi ci coś imię "Marinette"?
Kwami spogląda na mnie z przerażeniem. Może i nie jestem aktywnym upadłym , ale prawie każdy słyszał legendę, o najwierniejszym słudze Lucyfera, który robi dla niego wszystko. To mnie posądzano o większość opętań, podobno szkodzę ludziom na prośbę mojego pana, jako najwierniejsza z jego sług i najważniejszy po nim upadły. Szkoda, że to takie wierutne bzdury. W każdym razie działało i ludzie drżeli na dźwięk mojego nazwiska. Mam nawet taki ciekawy obraz, na którym jako piękna kobieta duszę włosami parę kochanków. Przynajmniej ładnie mnie namalował ten niby malarz. Urody żadnemu aniołowi nie można poskąpić, nawet upadłemu.
– Nie możliwe… Po co przyszłaś? Chcesz duszy Cat Noir? – pyta dalej jego Kwami.
Znów śmieję się tajemniczo, znikam z ich oczu, by za chwilę pojawić się tuż za plecami Adriena. Obejmuję go uwodzicielsko i szepczę do ucha:
– Jak tylko zechce – szepczę i delikatnie muskam ustami płatek ucha oszołomionego chłopaka.
Gdy tylko nastolatek chce się odwrócić znikam i pojawiam się przed nim.
– Mogę spełnić twoje pragnienia Adrien. Dać ci szczęście, nieśmiertelną sławę, wieczną młodość, miłość, zemstę… Cokolwiek zechcesz.
Chłopak patrzy na mnie oszołomiony. Moja wizyta musi go naprawdę dziwić, powoli jednak niecierpliwi mnie jego milczenie.
– Powiedz kim jesteś – w końcu wypowiada na głos stanowcze słowa.
To ten czas. Wyznam mu największy mój grzech, muszę to powiedzieć z dumą. Sprawię, że uwierzy w moją historię o szczęśliwym potępieniu.
– Różnie na mnie mówią. Ta, która się wznosi , hebrajczycy nazywali mnie מרינט, Quoritur po łacinie. Inni określali mnie mianem zastępcy Szatana, jego największym poplecznikiem, kochanką Lucyfera. Jednak najbardziej znana jestem z imienia "Marinette", upadły Archanioł. Przybyłam, Adrienie, by dobić interesu.
***
*Niosący Światło to polski odpowiednik imienia Lucyfer.
** Helel ben-szachar to hebrajskie imię Lucyfera, używane w Nowym Testamencie
Kiedy następna część? ... To jest bardzo wciągające xD
OdpowiedzUsuńPewnie w przyszłym tygodniu :-)
UsuńDziękuję za komentarz :-*
Jak zawsze piękne ! Nie mogę uwierzyć z kąd ty bierzesz na to pomysły, po prostu szok! ;)) Nie mogę się doczekać next.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dzięki :)
UsuńKażą mi czytać nudne lektury, a ja próbuję znaleźć w nich coś fajnego :P
Ja mam tak samo. Nie chce mi się czytać nudnych lektór, wolała bym przeczytać coś co lubię. Była bym w niebo wzięta gdyby moją lektórą było to co Ty napiszesz.
UsuńAż tak dobre to to nie jest :P Ale dzięki... Ja ostatnio cierpiałam... Na "Cierpieniach młodego Wertera"
UsuńTo kiedy next? Bo czekam już naprawdę długo?
OdpowiedzUsuńDo jutra na pewno coś się ukarze :)
Usuń