czwartek, 14 kwietnia 2016

Ladybug & Cat Noir: Rozdział 7

*Marinette*
                Muszę, sprawą fotografa, zająć się osobiście. Na moje nieszczęście, nie mam żadnych możliwości, by spotkać się z Kotem i Wilkiem. Przecież nie napiszę o tym ogłoszenia w gazecie! No nic, na razie poszukam tego blogera  na własną rękę. Chyba wpadnę do burmistrza, on na pewno przekona policje, by udostępnili mi namiary komputera, z którego korzysta podejrzany fotograf.
                Spoglądam na Tikki. Boję się jak cholera! Nie chcę się przemieniać! Nie mogę tego powiedzieć Kwami, ale mam dość. Czasami oczekuję, że to co się wydarzyło, to tylko głupi sen. Opadam na krzesło. Nie mogę się poddać! Muszę powstrzymać tego szaleńca Papillon! Inaczej… On zniszczy wszystko co kocham.  Jestem zdecydowana! Teraz nie  czas na lęk i łzy! Mimowolnie ściskam pięści i czuję, jak paznokcie delikatnie przecinają moją skórę. Krew… Nigdy więcej tej cholernej cieczy!
­­­­­                – Tikki jesteś gotowa?
    – A ty? – odpowiada pytaniem.
                Jej oczy wyrażają wszystko. Strach, obawę i troskę. Kiedy ta mała istotka stała się tak ważną częścią mojego życia? Jak to możliwe, że zna moje najskrytsze obawy? Chyba mogę jej wyznać prawdę.
– Boję się… Tak bardzo się boję, że znów pójdzie coś nie tak. Jednak, jeśli jesteśmy razem zawsze damy radę. Prawda?
                Kwami kiwa głową z uśmiechem. Mała, kochana Tikki. Nie wytrzymuję. Biorę istotkę w ramiona.
– Cokolwiek się stanie będziemy razem. Prawda? – znów zapytałam.
                Nie uzyskuję odpowiedzi. Czuję tylko, jak małe ciałko Tikki wtula się do mnie mocniej.
***
                Burmistrz nie stawiał oporu. Dzięki jednemu telefonowi do odpowiednich służb, otrzymałam adres, pod którym ma się znaleźć komputer, z którego dodawano posty na bloga. Zmierzam tam w pośpiechu. Ta sprawa powinna być załatwiona jak najszybciej. Mam nadzieję, że podziała sama rozmowa. Przeskakuję kolejny budynek. Nagle to uczucie. Ktoś tu jest. Czuję go. Biegnę dalej. Ten ktoś nie ustępuje. Zatrzymuję się gwałtownie i odwracam w stronę prześladowcy. Za pomocą jo-jo związuję nogi tego kogoś i ciągnę w moją stronę. Przed moimi oczami staje Alpha Wolf.
– Ja wiem Mała, że po ostatniej akcji z przytulaniem,  masz na mnie chrapkę, ale wystarczy poprosić. Z chęcią pogłębiłbym naszą znajomość – mówi, odplątując nogi i przybliżając się w moją stronę.
Nic tylko chwycić się za głowę! Boże Święty za jakie grzechy mam współpracować z tymi typami. OK… Przy Kocie uczę się cierpliwości, ale po co mi drugi, wyrośnięty Dachowiec! Przecież ja ich wyzabijam! A zwłaszcza tego Wilka od siedmiu boleści, jest bardziej arogancki niż Cat Noir! W końcu zatrzymuje się. Zbliżyłby się bardziej, ale wbiłam mu swój palec do klatki piersiowej. Dystans do jasnej cholery!
– Jesteś bezczelny Wilczku, ale potrzebny. Więc teraz zdecyduj. Zachowujesz się normalnie i idziesz ze mną, albo bierzesz swój zgrabny tyłek z daleka ode mnie?
– Wiedziałem, że wgapiasz się w mój tyłek! – odpiera.
Tym razem z mojego gardła wydobywa się mocne westchnienie. Ten człowiek to totalny egocentryk i narcyz! No nic, może Kot się pojawi! Błagam Boże, ześlij mi Kocura!
– Uwierz mi, są lepsze widoki niż twój tyłek! Namierzyłam fotografa, który robił te wszystkie zdjęcia. Właśnie się do  niego wybieram. Muszę się dowiedzieć, jak i kiedy on zdołał cyknąć te fotki. Idziesz ze mną?
– No nie wiem… Nie powinienem ci pozwolić tak bezkarnie bawić się facetami. Nawet nie wiesz jak zabolało mnie serce na wieść, że flirtujesz jeszcze z trzema gośćmi. Ja też mam serce- mówi, ocierając teatralnie łzę. – Jednak cały czas możesz wybrać mnie, gwarantuję sto procent rozrywki – oznajmia i łapie mnie w pasie, przybliżając swoją twarz do mojej.
Kurczę on chce mnie pocałować. Jestem totalnie osłupiała, nie mogę się ruszyć. Czuję, że świat nie istnieje,  tylko jego oczy… Tak podobne do tych Kota. Nasze usta prawie się stykają, nagle, wyrwana z hipnozy, odwracam głowę. Jego oddech pieści mój policzek, ale… Widzę jak metalowy pręt, oddziela nas od siebie. Tracę równowagę. Ktoś mnie łapie. Odwracam się. Kocur… Zaborczo łapie mnie w pasie. Atmosfera jest napięta. Nie trudno zauważyć, jak bohaterowie mierzą się wzrokiem.
– Odwal się od niej! – warczy blondyn.
– Przyszła i nasza Kicia – śmieje się brunet – Nie wiem o co robisz problem, Mała była zadowolona z poprzedniego układu.
Cat Noir spogląda na mnie z bólem. On naprawdę mnie kocha? Jestem głupia. Nie dziwi mnie jego gniew. Wczoraj go całowałam, a dzisiejsza sytuacja z Alpha Wolf była dwuznaczna. Ukłucie serca… Tak boli mnie. Nie chcę, by Kocur zauważył we mnie dziewczynę z tego głupiego bloga! Ja go… kocham? Chyba tak. Ale jednocześnie kocham Adriena. Jestem cholerną oszustką! Za co on mnie w ogóle szanuję? Za egoizm… Wciąż robię mu nadzieję, a potem nagle krzywdzę, takimi sytuacjami jak ta sprzed chwili.
– Kocie… Ja… Nie chcę cię skrzywdzić… On… – jąkam się dosłownie, jak przy Adrienie – Nigdy nie pocałowałabym tego skończonego narcyza!- krzyczę, odwracając się w stronę Wilka.
Ten obdarza mnie zaskoczonym spojrzeniem. Odwracam się w stronę Kota. Jego wzrok też wyraża szok. Chyba nie spodziewał się takich słów z moich ust. Po chwili jego twarz zdobi triumfujący uśmiech.
– Jeden do jednego Wilczku – warczy, jak rasowy kocur Cat Noir.
–Do czasu Kocurku – odpiera lekceważąco Alpha Wolf.
Czy to gra? W tym momencie czuję się jak jakaś cholerna karta przetargowa, jak cel zakładu. Do moich oczu napływają łzy, nie daję im jednak popłynąć. Nie mogę okazać słabości. Myślałam, że on mnie kocha, a to jakaś chora rywalizacja!
– Czyli teraz jestem jakąś waszą pieprzoną zabawką?!- wrzeszczę. Nie panuję nad sobą, rzadko kiedy używam przekleństw.
Jak mogłam się tak pomylić? Ludzie w stylu Kota czy Wilka nie potrafią kochać, oni tylko się bawią. Odwracam się na pięcie. Idę znaleźć tego fotografa, nie wytrzymam w ich towarzystwie ani minuty dłużej. Naprawdę jestem głupia! Jak mogłam pokochać Cat Noir!
Biegnąc, słyszę jeszcze krzyki chłopców, zwłaszcza Kota. Nie odwracam się. Mam cel. Oni nie są ważni. Czuję go.  Obecność Kota  zawsze dodawała mi odwagi i siły. Już nie… Nie chcę tego czuć. Mam dość ich wszystkich! Ludzi, którzy łamią mi serce! Nie, nie kocham go! To zdanie powtarzam jak mantrę. Moją miłością jest Adrien Agreste, model, kolega z klasy, ten uprzejmy i pomocny chłopak, nie jakiś cholerny bohater z przerośniętym ego!
W końcu docieram pod kamienice, gdzie mam nadzieję znaleźć sprawcę tego całego zamieszania wokół mojej osoby. Mokra smuga przecina mój policzek. Łza, którą chciałam powstrzymać , dała wyraz mojego stanu psychicznego. Jednak muszę wziąć się w garść. Ściskam pięści. Jestem Ladybug- bohaterka Paryża. Dam radę. Z tą myślą przekraczam próg budynku. Kieruję się w stronę odpowiednich drzwi. Z nabranym oddechem dzwonię do dzwonka. Słyszę kroki. Wypuszczam powietrze. W progu pojawia się twarz na oko dwudziestoparoletniego mężczyzny. Na mój widok próbuje zatrzasnąć drzwi. Klinuję je stopą. Bez namysłu wchodzę do mieszkania.
– Chyba musimy pogadać – oznajmiam, zagradzając mu drogę ucieczki.
– Nie ma o czym – warczy i na moich oczach zamienia się w ptaka.
Werdykt jest jeden. Przez cały ten czas władała i włada nim nadal Akuma. Ale jak to możliwe, że trwa to już rok?! Przecież… Papillon zmienił taktykę! Ale on kręcił się blisko mnie, jak mogłam nie wyczuć, że jest opętany.
No nic, bez namysłu skaczę za nim przez okno. Kątem oka widzę mnóstwo zdjęć naklejonych na ścianie. Nie byle jakich fotografii.. Na każdej z nich jestem ja, albo Kocur, na kilku zdjęciach widnieje Alpha Wolf. Mamy prześladowcę. Jego cel jest oczywisty. Możliwe, że już podejrzewa kim jesteśmy. Jeśli tak, muszę zrobić wszystko by ta informacja nie dotarła do wroga.
Cały czas mam go na widoku. Jest szybki. Nie mogę go teraz zgubić. Naglę zza horyzontu pojawia się Wilczek. Wyjmuje bat. Czy w końcu dowiem się jaką moc posiada? Wypowiada, tylko krótkie zdanie.
–Jestem alfą.
Ptak gwałtownie zatrzymuje się. Podlatuje w naszą stronę, jakby sterowany przez niewidzialne liny. Czy on posiada moc kontrolowania zwierząt?
Podchodzę do ptaka. Na szyi ma przewieszony smartwatch. To nim robił zdjęcia. Sprawnym ruchem rozerwałam pasek urządzenia. Mówię zaklęcie. Akuma oczyszczona.
– My Lady pogadajmy – słyszę za sobą znajomy głos.
– Papillon zmienił taktykę działania. Ten człowiek, tuż pod naszym nosem, był opętany przez Akumę od roku – oznajmiam, nie zwracając uwagi na wypowiedz Kota – Ta walka poszła zbyt szybko, ona miała być tylko zuchwałą informacją od Papillon. Chciał udowodnić, że jest panem sytuacji i może na naszych oczach robić wszystko, cokolwiek zechce. Nie możemy tego tak zostawić. Nie spocznę, dopóki nie dopadnę tego szaleńca. Musimy się na tym skupić. To już nie jest jakaś zabawa.
Chcę już stąd pójść. Nie patrzeć w oczy Kota. Nadal boli… Sama nie wiem, dlaczego tak się tym przejmuję. Nabieram wdech. Zaraz stanę się Marinette, a muszę jeszcze przeszukać mieszkanie fotografa. Odwracam się od towarzyszy po raz kolejny tego dnia. Nagle ktoś łapię mnie za ramię. Kocur, którzy by inny. Zdecydowałam. Nie będzie nas łączyło nic oprócz współpracy. Tak będzie lepiej…
– Tak? – pytam.
– Przepraszam.
– Wybaczam ci.
Na jego twarzy pojawia się uśmiech. Znów daję mu złudzenie. Nie! Nigdy nie będzie jak dawniej…
– Dasz nam szansę.
–W czym szansę? Jesteś moim partnerem, nic się nie zmieniło. Nie miało co się zmieniać.
– A pocałunek?
– Chwilowa słabość. Kocham kogoś innego. Zresztą nie powinniśmy, okazywać sobie zbyt wielkich zażyłości. Papillon chętnie to wykorzysta – oznajmiam z gulą w gardle.
Jego uścisk ustępuję. Zraniłam go. Tak będzie lepiej. Nie ufam mu za bardzo. Zawiódł mnie. Dla niego to zdanie sprzed godziny  nic nie znaczyło, dla mnie wręcz przeciwnie. Jednak… kocham go. I nie mogę ryzykować, że Papillon wykorzysta nasze relacje przeciwko nam. Ladybug nie może kochać… 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz