*Marinette*
Muszę,
sprawą fotografa, zająć się osobiście. Na moje nieszczęście, nie mam żadnych
możliwości, by spotkać się z Kotem i Wilkiem. Przecież nie napiszę o tym
ogłoszenia w gazecie! No nic, na razie poszukam tego blogera na własną rękę. Chyba wpadnę do burmistrza,
on na pewno przekona policje, by udostępnili mi namiary komputera, z którego
korzysta podejrzany fotograf.
Spoglądam
na Tikki. Boję się jak cholera! Nie chcę się przemieniać! Nie mogę tego
powiedzieć Kwami, ale mam dość. Czasami oczekuję, że to co się wydarzyło, to
tylko głupi sen. Opadam na krzesło. Nie mogę się poddać! Muszę powstrzymać tego
szaleńca Papillon! Inaczej… On zniszczy wszystko co kocham. Jestem zdecydowana! Teraz nie czas na lęk i łzy! Mimowolnie ściskam pięści
i czuję, jak paznokcie delikatnie przecinają moją skórę. Krew… Nigdy więcej tej
cholernej cieczy!
–
Tikki jesteś gotowa?
– A ty? – odpowiada pytaniem.
Jej
oczy wyrażają wszystko. Strach, obawę i troskę. Kiedy ta mała istotka stała się
tak ważną częścią mojego życia? Jak to możliwe, że zna moje najskrytsze obawy?
Chyba mogę jej wyznać prawdę.
– Boję się… Tak bardzo się boję,
że znów pójdzie coś nie tak. Jednak, jeśli jesteśmy razem zawsze damy radę.
Prawda?
Kwami
kiwa głową z uśmiechem. Mała, kochana Tikki. Nie wytrzymuję. Biorę istotkę w
ramiona.
– Cokolwiek się stanie będziemy
razem. Prawda? – znów zapytałam.
Nie
uzyskuję odpowiedzi. Czuję tylko, jak małe ciałko Tikki wtula się do mnie
mocniej.
***
Burmistrz
nie stawiał oporu. Dzięki jednemu telefonowi do odpowiednich służb, otrzymałam
adres, pod którym ma się znaleźć komputer, z którego dodawano posty na bloga.
Zmierzam tam w pośpiechu. Ta sprawa powinna być załatwiona jak najszybciej. Mam
nadzieję, że podziała sama rozmowa. Przeskakuję kolejny budynek. Nagle to
uczucie. Ktoś tu jest. Czuję go. Biegnę dalej. Ten ktoś nie ustępuje.
Zatrzymuję się gwałtownie i odwracam w stronę prześladowcy. Za pomocą jo-jo
związuję nogi tego kogoś i ciągnę w moją stronę. Przed moimi oczami staje Alpha
Wolf.
– Ja wiem Mała, że po ostatniej
akcji z przytulaniem, masz na mnie
chrapkę, ale wystarczy poprosić. Z chęcią pogłębiłbym naszą znajomość – mówi, odplątując nogi i przybliżając się w moją stronę.
Nic tylko chwycić się za głowę!
Boże Święty za jakie grzechy mam współpracować z tymi typami. OK… Przy Kocie
uczę się cierpliwości, ale po co mi drugi, wyrośnięty Dachowiec! Przecież ja
ich wyzabijam! A zwłaszcza tego Wilka od siedmiu boleści, jest bardziej
arogancki niż Cat Noir! W końcu zatrzymuje się. Zbliżyłby się bardziej, ale
wbiłam mu swój palec do klatki piersiowej. Dystans do jasnej cholery!
– Jesteś bezczelny Wilczku, ale
potrzebny. Więc teraz zdecyduj. Zachowujesz się normalnie i idziesz ze mną,
albo bierzesz swój zgrabny tyłek z daleka ode mnie?
– Wiedziałem, że wgapiasz się w
mój tyłek! – odpiera.
Tym razem z mojego gardła
wydobywa się mocne westchnienie. Ten człowiek to totalny egocentryk i narcyz!
No nic, może Kot się pojawi! Błagam Boże, ześlij mi Kocura!
– Uwierz mi, są lepsze widoki niż
twój tyłek! Namierzyłam fotografa, który robił te wszystkie zdjęcia. Właśnie
się do niego wybieram. Muszę się
dowiedzieć, jak i kiedy on zdołał cyknąć te fotki. Idziesz ze mną?
– No nie wiem… Nie powinienem ci
pozwolić tak bezkarnie bawić się facetami. Nawet nie wiesz jak zabolało mnie
serce na wieść, że flirtujesz jeszcze z trzema gośćmi. Ja też mam serce- mówi, ocierając teatralnie łzę. – Jednak cały czas możesz wybrać mnie,
gwarantuję sto procent rozrywki – oznajmia i łapie mnie w pasie, przybliżając
swoją twarz do mojej.
Kurczę on chce mnie pocałować.
Jestem totalnie osłupiała, nie mogę się ruszyć. Czuję, że świat nie
istnieje, tylko jego oczy… Tak podobne
do tych Kota. Nasze usta prawie się stykają, nagle, wyrwana z hipnozy, odwracam
głowę. Jego oddech pieści mój policzek, ale… Widzę jak metalowy pręt, oddziela
nas od siebie. Tracę równowagę. Ktoś mnie łapie. Odwracam się. Kocur… Zaborczo
łapie mnie w pasie. Atmosfera jest napięta. Nie trudno zauważyć, jak
bohaterowie mierzą się wzrokiem.
– Odwal się od niej! – warczy blondyn.
– Przyszła i nasza Kicia – śmieje się brunet – Nie wiem o co robisz problem, Mała była zadowolona z
poprzedniego układu.
Cat Noir spogląda na mnie z
bólem. On naprawdę mnie kocha? Jestem głupia. Nie dziwi mnie jego gniew.
Wczoraj go całowałam, a dzisiejsza sytuacja z Alpha Wolf była dwuznaczna.
Ukłucie serca… Tak boli mnie. Nie chcę, by Kocur zauważył we mnie dziewczynę z
tego głupiego bloga! Ja go… kocham? Chyba tak. Ale jednocześnie kocham Adriena.
Jestem cholerną oszustką! Za co on mnie w ogóle szanuję? Za egoizm… Wciąż robię
mu nadzieję, a potem nagle krzywdzę, takimi sytuacjami jak ta sprzed chwili.
– Kocie… Ja… Nie chcę cię
skrzywdzić… On… – jąkam się dosłownie, jak przy Adrienie – Nigdy nie pocałowałabym tego
skończonego narcyza!- krzyczę, odwracając się w stronę Wilka.
Ten obdarza mnie zaskoczonym
spojrzeniem. Odwracam się w stronę Kota. Jego wzrok też wyraża szok. Chyba nie
spodziewał się takich słów z moich ust. Po chwili jego twarz zdobi triumfujący
uśmiech.
– Jeden do jednego Wilczku –
warczy, jak rasowy kocur Cat Noir.
–Do czasu Kocurku – odpiera lekceważąco Alpha Wolf.
Czy to gra? W tym momencie czuję
się jak jakaś cholerna karta przetargowa, jak cel zakładu. Do moich oczu
napływają łzy, nie daję im jednak popłynąć. Nie mogę okazać słabości. Myślałam,
że on mnie kocha, a to jakaś chora rywalizacja!
– Czyli teraz jestem jakąś waszą
pieprzoną zabawką?!- wrzeszczę. Nie panuję nad sobą, rzadko kiedy używam
przekleństw.
Jak mogłam się tak pomylić?
Ludzie w stylu Kota czy Wilka nie potrafią kochać, oni tylko się bawią. Odwracam
się na pięcie. Idę znaleźć tego fotografa, nie wytrzymam w ich towarzystwie ani
minuty dłużej. Naprawdę jestem głupia! Jak mogłam pokochać Cat Noir!
Biegnąc, słyszę jeszcze krzyki
chłopców, zwłaszcza Kota. Nie odwracam się. Mam cel. Oni nie są ważni. Czuję
go. Obecność Kota zawsze dodawała mi odwagi i siły. Już nie… Nie
chcę tego czuć. Mam dość ich wszystkich! Ludzi, którzy łamią mi serce! Nie, nie
kocham go! To zdanie powtarzam jak mantrę. Moją miłością jest Adrien Agreste,
model, kolega z klasy, ten uprzejmy i pomocny chłopak, nie jakiś cholerny
bohater z przerośniętym ego!
W końcu docieram pod kamienice,
gdzie mam nadzieję znaleźć sprawcę tego całego zamieszania wokół mojej osoby.
Mokra smuga przecina mój policzek. Łza, którą chciałam powstrzymać , dała wyraz
mojego stanu psychicznego. Jednak muszę wziąć się w garść. Ściskam pięści.
Jestem Ladybug- bohaterka Paryża. Dam radę. Z tą myślą przekraczam próg
budynku. Kieruję się w stronę odpowiednich drzwi. Z nabranym oddechem dzwonię
do dzwonka. Słyszę kroki. Wypuszczam powietrze. W progu pojawia się twarz na
oko dwudziestoparoletniego mężczyzny. Na mój widok próbuje zatrzasnąć drzwi.
Klinuję je stopą. Bez namysłu wchodzę do mieszkania.
– Chyba musimy pogadać – oznajmiam,
zagradzając mu drogę ucieczki.
– Nie ma o czym – warczy i na
moich oczach zamienia się w ptaka.
Werdykt jest jeden. Przez cały
ten czas władała i włada nim nadal Akuma. Ale jak to możliwe, że trwa to już
rok?! Przecież… Papillon zmienił taktykę! Ale on kręcił się blisko mnie, jak
mogłam nie wyczuć, że jest opętany.
No nic, bez namysłu skaczę za nim
przez okno. Kątem oka widzę mnóstwo zdjęć naklejonych na ścianie. Nie byle
jakich fotografii.. Na każdej z nich jestem ja, albo Kocur, na kilku zdjęciach
widnieje Alpha Wolf. Mamy prześladowcę. Jego cel jest oczywisty. Możliwe, że
już podejrzewa kim jesteśmy. Jeśli tak, muszę zrobić wszystko by ta informacja
nie dotarła do wroga.
Cały czas mam go na widoku. Jest
szybki. Nie mogę go teraz zgubić. Naglę zza horyzontu pojawia się Wilczek.
Wyjmuje bat. Czy w końcu dowiem się jaką moc posiada? Wypowiada, tylko krótkie
zdanie.
–Jestem alfą.
Ptak gwałtownie zatrzymuje się.
Podlatuje w naszą stronę, jakby sterowany przez niewidzialne liny. Czy on
posiada moc kontrolowania zwierząt?
Podchodzę do ptaka. Na szyi
ma przewieszony smartwatch. To nim robił zdjęcia. Sprawnym ruchem rozerwałam
pasek urządzenia. Mówię zaklęcie. Akuma oczyszczona.
– My Lady pogadajmy – słyszę za sobą znajomy głos.
– Papillon zmienił taktykę
działania. Ten człowiek, tuż pod naszym nosem, był opętany przez Akumę od roku
– oznajmiam, nie zwracając uwagi na wypowiedz Kota – Ta walka poszła zbyt
szybko, ona miała być tylko zuchwałą informacją od Papillon. Chciał udowodnić,
że jest panem sytuacji i może na naszych oczach robić wszystko, cokolwiek
zechce. Nie możemy tego tak zostawić. Nie spocznę, dopóki nie dopadnę tego
szaleńca. Musimy się na tym skupić. To już nie jest jakaś zabawa.
Chcę już stąd pójść. Nie patrzeć
w oczy Kota. Nadal boli… Sama nie wiem, dlaczego tak się tym przejmuję.
Nabieram wdech. Zaraz stanę się Marinette, a muszę jeszcze przeszukać mieszkanie
fotografa. Odwracam się od towarzyszy po raz kolejny tego dnia. Nagle ktoś
łapię mnie za ramię. Kocur, którzy by inny. Zdecydowałam. Nie będzie nas łączyło
nic oprócz współpracy. Tak będzie lepiej…
– Tak? – pytam.
– Przepraszam.
– Wybaczam ci.
Na jego twarzy pojawia się
uśmiech. Znów daję mu złudzenie. Nie! Nigdy nie będzie jak dawniej…
– Dasz nam szansę.
–W czym szansę? Jesteś moim
partnerem, nic się nie zmieniło. Nie miało co się zmieniać.
– A pocałunek?
– Chwilowa słabość. Kocham kogoś
innego. Zresztą nie powinniśmy, okazywać sobie zbyt wielkich zażyłości.
Papillon chętnie to wykorzysta – oznajmiam z gulą w gardle.
Jego uścisk ustępuję. Zraniłam
go. Tak będzie lepiej. Nie ufam mu za bardzo. Zawiódł mnie. Dla niego to zdanie
sprzed godziny nic nie znaczyło, dla
mnie wręcz przeciwnie. Jednak… kocham go. I nie mogę ryzykować, że Papillon
wykorzysta nasze relacje przeciwko nam. Ladybug nie może kochać…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz