*Marinette*
Obudziłam
się z krzykiem na ustach. Stróżki zimnego potu spływały po moim czole i
plecach. Nigdy nie byłam tak przerażona. W moją stronę podleciała Tikki, a ja
porwałam ją w objęcia.
–Jesteś tu, Tikki! – wysapałam,
jakby zmęczona po długim biegu.
– Co się stało? – zapytała
zmartwiona.
Nie
chciałam o tym opowiadać. Nigdy nie miałam takiego koszmaru! Czyżby Papillon
naprawdę był do tego zdolny? Mam nadzieję, że to tylko senne fanaberie. Mimo
wszystko wiedziałam jedno… Nigdy nie oddam mu mojego Miraculum. Wstyd, ale
przez chwilę pomyślałam, że takie rozwiązanie załatwiłoby sprawę. Papillon to
psychol! Przez niego już jedna osoba nie żyje! Jeśli dostanie nasze Miraculum,
nie wiadomo czego się dopuści! Ten człowiek pragnie mocy, jest bezwzględny! Z jednym
Miraculum stanowi problem, a co dopiero z innymi?!
– Tikki, musimy pokonać tego
psychola. Obiecuję ci, że zrobię wszystko, by zniszczyć Papillon. To zaszło za
daleko… Zdemaskujemy go, musimy tylko rzetelniej zbierać informacje.
– Mari... – wyszeptała.
Wstałam
i spojrzałam na godzinę. Szósta rano. Nie spałam za długo, ale i tak nie byłam
wstanie znów oddać się w objęcia Morfeusza. Nie chciałam nowego koszmaru…
Skierowałam się do łazienki, chciałam zmyć z siebie cały ten strach. Rozebrałam
się i weszłam pod prysznic. Odkręciłam
wodę. Przeraziłam się. Spojrzałam na swoje ciało. Z mojego brzucha ciekła krew...
Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Rana zniknęła. Wariowałam… Wszędzie
widziałam krew! Nawet kabina ozdobiona była krwawymi śladami dłoni. Zaczęłam z
całej siły trzeć moje ciało. Rozpaczliwie próbowałam się pozbyć krwi, której
nie było. Uklękłam. Znów widziałam normalnie. Woda ciekła, a ja płakałam. Nie
dawałam sobie z tym rady. Ja mam tylko szesnaście lat! Do jasnej cholery,
jestem dzieckiem! Dlaczego Tikki wybrała mnie? Skulona, jeszcze długo siedziałam,
moknąc w strumieniach wody i moich łez.
*Adrien*
Nie
mogłem spać, łaziłem w kółko. Dlaczego? To moja wina, że ta kobieta nie żyje.
Zaskoczyła mnie. Wszystkich wyprowadziłem, a ona… Chyba czegoś zapomniała...
Prawie chwyciłem jej dłoń, nie zdążyłem… Jak mogłem być tak nieuważny i
powolny?! Gdy zniknęła za ścianą, wszystko potoczyło się szybko. Budynek zawalił
się. Nigdy nie byłem tak przerażony. W życiu nie widziałem martwej osoby! I
Ladybug… Wiecznie opanowana, mądra… Wyglądała jakby straciła zmysły. Obwiniała
się o to… Mimo, że nie popełniła żadnego błędu.
– Adrien – zaczął Plagg.
– Nie! Zawaliłem sprawę!
– Nic nie byłeś wstanie zrobić -
powiedział poważnie mój Kwami. – Za to odpowiedzialny jest jedynie Papillon. Nigdy
nie rób z siebie tego złego, Adrien.
Nigdy
nie widziałem takiej powagi u Plagga. Miał rację… Użalanie się nic nie da.
Muszę ochronić Paryż przed tym psycholem! Ten sukinsyn jeszcze popamięta! Już
jest jedną z najbardziej poszukiwanych osób w kraju. I to ja chcę go załatwić.
Po
chwili usłyszałem skrzypienie drzwi. Dzięki Bogu, że moje Kwami się szybko
schowało. Oczywiście w progu stał Charles, tylko on właził bez pukania. Dopiero
wrócił z imprezy, waliło od niego alkoholem i dymem. Bez pozwolenia usiadł na
moim łóżku.
– Co tak się zmyłeś, bracie?
Zabawa się dopiero rozkręcała –wybełkotał. Był totalnie zalany.
Przeżyłem
szok, nigdy nie widziałem swojego kuzyna w takim stanie. Zawsze był opanowany,
arogancki, tajemniczy, pił, owszem, ale nigdy nie nie upił. Wkurzyłem się… Czy
on zdaje sobie sprawę z tragedii, jaka wydarzyła się na tym balu?!
– Tam ktoś zginał, Charly –
mruknąłem posępnie.
– Wiesz, czasem mam wrażenie, że
gdziekolwiek się pojawię, tam ktoś ginie – wyszeptał.
Spojrzałem
na mojego kuzyna. Widziałem w nim teraz obcego człowieka. Nic nie zostało z
tego aroganckiego typa, alkohol ujawnił jego skryty lęk. Zawsze stawiałem go
jako wzór odwagi, a teraz… Przerażało mnie to, że nawet on czuł strach. Byłem
egoistą. Powinienem bardziej się nim przejąć. Stracił rodziców, teraz to.
Kurczę, zawaliłem!
– Nie mów tak - powiedziałem
stanowczo. – Możesz tu dziś spać, lepiej, żeby ojciec nie widział cię w takim
stanie - oznajmiłem twardo i podałem mu wodę.
Chłopak
wziął spory łyk i obdarzył mnie zdziwionym spojrzeniem. Chyba nie spodziewał
się takiej stanowczości. Zdawałem sobie sprawę, że tylko tak mogłem sprawić, by
ocknął się z tej melancholii. Posłusznie wykonał moje polecenie. Po chwili
zasnął, na moje nieszczęście w moim łóżku. Westchnąłem i podszedłem do komody,
by wziąć koc. Usiadłem w fotelu, a po chwili ja też udałem się w objęcia
Morfeusza.
*Marinette*
Zmęczona
nieprzespaną nocą zeszłam do salonu. Bałam się położyć spać. Odpaliłam
telewizor - znów pojawiła się ta jędzowata spikerka. Od razu rzucił mi się w
oczy duży nagłówek „Tragedia na balu sylwestrowym. Nie żyje jedna osoba.”
Chciałam wyłączyć tv, gdy nagle zobaczyłam nagranie, które nie miało prawo
bytu. Byłam główną bohaterką tego krótkiego filmu. Próbowałam reanimować martwą
kobietę. Skąd oni mają takie nagranie?! Przecież oprócz mnie, Kocura i tego
Wilczka nie było tam nikogo!
– Na
wczorajszym balu sylwestrowym pojawił się nowy super złoczyńca. Mimo
interwencji i zgranej akcji naszych trzech bohaterów, nie udało się uratować
czterdziestojednoletniej kobiety. Paryż łączy się w żałobie i ma nadzieję, że
obrońca, który tytułuje się jako Alpha Wolf, zapobiegnie dalszej tragedii. A co
na to nasi specjaliści? Nasz reporter porozmawiał z jednym z policjantów, który
brał udział w akcji.
Obraz
zmienił się. Zobaczyłam umundurowanego, około pięćdziesięcioletniego mężczyznę.
–Ewakuacja poprowadzona przez Cat
Noir była w stu procentach sprawna. Alpha Wolf i Ladybug robili wszystko co w
ich mocy. To właśnie dziewczyna udzieliła, niestety bezskutecznie, pierwszej
pomocy ofierze. Zamiast szukać winy tam gdzie jej nie ma, powinniśmy postawić
wszystkie służby na nogi i znaleźć sprawce tych wszystkich ataków – odparł
rzeczowo.
– Dziękujemy za wypowiedz. – Znów
na ekranie pojawiła się dziennikarka. – Z pewnością nie możemy obwiniać naszych
bohaterów, którzy tak dzielnie nas bronią – oznajmiła przesłodzonym głosem.
Nie
wiem dlaczego, ale nienawidziłam tej kobiety. Jak ocena policjanta mnie trochę
uspokoiła, to spikerka sprawiła, że na nowo zaczęłam o tym rozmyślać. Dobrze,
że jutro idę do szkoły. Będę mieć to wszystko z głowy. Spojrzałam na zegarek.
Siódma… Rodzice jeszcze spali. Wyłączyłam telewizor i zostawiłam im kartkę, że
wyszłam na spacer. Tikki, jak zwykle, znalazła przytulne miejsce w mojej
torebce.
– Czy ty też masz ochotę na
czekoladę? – spytałam ją prawie normalnym głosem.
Kwami
tylko kiwnęła głową. Skierowałam się do mojego ulubionego sklepu, musiałam
wszystko przemyśleć. Teraz moim jedynym zmartwieniem nie zostawał tylko
Papillon, dochodziła do tego jeszcze sprawa twórcy tych zdjęć i filmików,
których nikt nie powinien móc zrobić. Bałam się o moją prywatność. Jeśli ten
ktoś odkryje moją tożsamość, to już po mnie. Po chwili dotarłam do sklepu.
Kupiłam dwie tabliczki czekolady z orzechami laskowymi. Jedną z nich od razu
wrzuciłam do torebki, a drugą zaczęłam chrupać w drodze do parku. Nagle
poczułam uścisk na ramieniu. Odwróciłam się. Za mną stała wyszczerzona Alya.
Rzuciła mi się na szyję w geście powitania.
– Słyszałaś o tej nowej akcji z
Ladybug? Muszę mieć z nią wywiad! – Popatrzyłam na nią otępiała. Na serio
robiła sensację z morderstwa kobiety. Nie mogłam uwierzyć, że tak reaguje moja
przyjaciółka.
– Przecież to tragedia! – krzyknęłam
oburzona.
– Jak tragedia? Dziewczyna ma
branie i tyle.
Nie
rozumiałam, o co jej chodzi. Jakie branie? Widziałam tylko, jak dziewczyna
wyjmuje swój telefon i podkłada mi go pod oczy. Wzięłam pospiesznie smartfon, a
to co zobaczyłam przekraczało moje możliwości.
Na czerwono jarzył się nagłówek „Ladybug: Kogo wybierze?” Pod spodem pojawiło
się zdjęcie pocałunku mojego z Kotem z wczoraj, na drugim, ten cały Charles,
szeptał mi coś do ucha, ale wyglądało to tak jakbyśmy się obściskiwali, a na
trzecim tańczyłam wtulona w Adriena, na ostatnim scena z ostatniej walki, kiedy
myśląc, że to Kocur przytuliłam Alpha Wolf. Wszystkie te foty wyglądały tak,
jakbym była niezłą suką, podrywającą wszystkich przystojnych facetów. Kiedy
Alya zrobiła te zdjęcia? Przecież jej nawet nie było na balu!
– To nie możliwe! Skąd masz te
zdjęcia?!
– Niestety, to nie mój blog. Ten
gościu ma teraz tak mnóstwo wyświetleń! Muszę zrobić wywiad z Ladybug! Muszę go go
przebić! – oznajmiła niezadowolona.
Zerknęłam
na poprzednie posty, w których były
zdjęcia z wiadomości. Spojrzałam na daty. Fotografie były dodawane na bieżąco z
wydarzeniami. Autorem postów był niejaki Monsieur Noir. W końcu znalazłam
tajemniczego fotografa. Teraz muszę go wytropić, zanim on wytropi mnie.
Potrzebowałam jednak pomocy Kota i, oczywiście, musiałam skontaktować się z tym
rzekomym, nowym bohaterem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz