poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Ladybug & Cat Noir: Rozdział 2

                Dopiero po chwili Marinette odwróciła się, by zobaczyć domniemanego napastnika. Widok osoby, którą ujrzała, całkiem różnił się od wizji w głowie nastolatki. Z równie wielką siłą jaką walnęła chłopaka, pociągnęła go w górę i usadowiła na ławce. Oczywiście, zaczęła panikować. Na początku zrobiła dokładne oględziny chłopaka, musiała mieć pewność, że jego twarz pozostała w tej samej, idealnej formie sprzed upadku. 

                Adrien! Przepraszam! Nic ci się nie stało? O Matko! Nie wiedziałam, że to ty! Przestraszyłeś mnie! O Matko! Żyjesz? Mocno cię uderzyłam?

                Chłopak był lekko zdezorientowany. Pierwszy raz słyszał, żeby czarnowłosa wypowiadała tak wiele słów na raz, skierowanych do niego. No i cóż, miała dużo siły. Nie wiedział, że trenuje jakieś sztuki walki, a na to wyglądało. Uderzenie było bardzo precyzyjne, skierowane tak, by przewrócić napastnika. Nie spodziewał się tego po spokojnej Marinette. Zlustrował ją wzrokiem.  Nie mógł zaprzeczyć, że Marinette to śliczna dziewczyna. Delikatne rysy twarzy, zgrabny nosek, pełne usta i oczy niebieskie jak bezchmurne, letnie niebo. Uderzyło go jeszcze jedno… Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że nie za wiele wie o swojej szkolnej koleżance. Nawet go trochę zdenerwował fakt, że aż tak ją ignorował.  Z drugiej strony dziewczyna wydawała się go unikać. Często nawet widział jak znikała z Alyą, gdy pojawiał się na horyzoncie.  Teraz też zobaczył ją przez przypadek. Musiał się wyrwać z domu. Nathalie oczywiście była zmuszona z nim zostać. Zostawił ją, powiedział tylko, że idzie do kolegi, który zaprosił go na Wigilię. Oznajmił, że nie wróci. Miał nadzieję, że asystentka ojca weźmie to na poważnie i wróci do swojej rodziny. Wystarczyło, że on miał zepsute święta. Nastolatek zamierzał wykonać transformacje i pospacerować jako Cat Noir po Paryżu. Oczywiście nie powiedział o swoich problemach Nino. Nie miał prawa go tym obarczać. Powiedział o tym tylko Ladybug. Sam do końca nie mógł pojąć, jak ta dziewczyna potrafiła z niego to wydobyć. Ze swoich przemyśleń ocknął się po chwili. Spojrzał w górę. Nad nim pochylała się nastolatka. Widział, że bardzo się zamartwiała. Dopiero teraz chłopak zdał sobie sprawę z komizmu tej sytuacji. Wybuchnął śmiechem.
Dziewczyna spojrzała lekko zdezorientowana na Adriena.  Naprawdę nie wiedziała, co o tym myśleć. Może przy upadku uderzył się za bardzo w głowę? Nigdy nie widziała, żeby blondyn zachowywał się aż tak dziwnie.  Dopiero po chwili chłopak odzyskał mowę.

Nic się nie stało, nie powinienem tak wyskakiwać z zaskoczenia powiedział z uśmiechem niewiniątka.

                Sam nie wiedział, dlaczego się skradał. Szczerze powiedziawszy zaimponowała mu bezinteresowność dziewczyny. Teraz wiele osób to zwykli egoiści, których nie obchodzi los innych. Widział, że Marinette się śpieszyła, ale jednak zatrzymała się, by pomóc dziecku.

 A ja walić na oślep. Ostatnio jestem lekko… przewrażliwiona zająkała się nastolatka.

Chciałem wam pomóc, ale widząc twoje umiejętności, chyba nie do końca będę potrzebny.

No... Nie całkiem umiem trafić na tę ulicę…

                Na szczęście czarnowłosej chłopak doskonale wiedział, gdzie mieszka zagubiona dziewczynka. Okazało się, że kumpel, z którym chodzi na szermierkę mieszka przy tej ulicy. Tak więc dwójka szkolnych kolegów ruszyła w stronę mieszkania dziecka. Po drodze Caroline nabrała pewności siebie. Znów stała się wesoła.

Adrien, jesteś narzeczonym Marinette? spytała rozmarzona dziewczyna.
                Nastolatkowie spalili buraka. Niebieskooka westchnęła głośno. Niestety, relacji pomiędzy nią a Adrienem nawet nie można nazwać przyjaźnią.
Nie! rzuciła panna Dupain-Cheng.
                Dziewczyna zrobiła smutną minkę, najwidoczniej spodziewała się innej odpowiedzi.

Mamusia mi opowiadała, że piękne i dobre księżniczki zawsze mają dobrego i przystojnego narzeczonego. Adrien, dlaczego nie oświadczyłeś się Marinette? Nie jesteś dobry?
                Chłopak zaniemówił. Spojrzał na zarumienioną koleżankę. Faktycznie, była śliczna, a różowe policzki dodawały jej uroku. Do tego miała dobre serce. Mogła uchodzić za księżniczkę w oczach dziecka. A on… Myśli tylko o Ladybug. W sumie nawet wolałby interesować się Marinette. Chociaż… Koleżanka chyba średnio go lubiła, unikała go jak tylko mogła. Nawet to jak gwałtownie zaprzeczyła na wieść, że dziewczyna uważa ich za parę… Ciekawiło go w sumie, którą dziewczynę trudniej byłoby zdobyć… Ladybug czy Marinette? Pokręcił głową. Jego myśli były naprawdę głupie.

Najwidoczniej nie jestem idealnym księciem dla Mari odparł poważnie.
                Nie wiedział dlaczego, ale spojrzał na koleżankę. Tym razem jej policzków nie zdobiły rumieńce. Była poważna, a raczej smutna. Nie rozumiał jej nagłej zmiany nastroju. Czyżby to co powiedział uraziło ją w jakiś sposób?

                – Najwidoczniej Mari myśli inaczej - odparła jakby nigdy nic Caroline, mocniej chwytając ręce nastolatków.
                Dwójka spojrzała zaskoczona na dziewczynkę. Czarnowłosej zrobiło się naprawdę głupio. Dziewczynka powiedziała na głos to, o czym myślała.
Dalej dziewczyna nie wygłaszała już kazań. Podśpiewywała wesoło kolędy, namawiając starszych kolegów do wspólnego kolędowania. W końcu dotarli pod wskazany adres. Drzwi otworzyła starsza kobieta, tak na oko mogła mieć sześćdziesiąt lat. Jej pomarszczona twarz wyrażała napięcie, ale rozjaśniła się, gdy ujrzała wnuczkę.

Caroline! – krzyknęła. Tak bardzo się martwiliśmy! Wszyscy cię szukają! Musimy zadzwonić do twojej mamy!
Nastolatkowie byli świadkami bardzo rodzinnej sceny. Wnuczka i babcia rzuciły się sobie w ramiona.

Nie wiem, jak mogę wam dziękować zaczęła staruszka. Może dacie się zaprosić do środka?

Ja niestety nie mogę. Rodzina już na mnie czeka odparła Marinette.

A ten gentelman musi zapewne zadbać o twój bezpieczny powrót zaśmiała się kobieta. Poczekajcie chwilkę.
                Francuzka zniknęła za gankiem. Kiedy wróciła, w ręku miała dwie pary ciepłych, wełnianych rękawic. Jedne w kolorze czerwonym, drugie w zielonym.  Nastolatkowie od razu założyli prezent na skostniałe od zimna dłonie.
Piękne powiedziała panna Dupain-Cheng.

Cieszę się, chociaż tak mogę wam podziękować.
                Potem nadszedł czas pożegnań. Caroline wyściskała Marinette i Adriena, któremu wyszeptała do ucha coś, co sprawiło, że się zarumienił. Teraz ruszyli w stronę domu przyjaciółki mamy czarnowłosej.
                Przez chwilę szli w milczeniu. Niestety, nie była to taka kojąca cisza, jak w przypadku wczorajszego spaceru z Kotem. Teraz było trochę niezręcznie. W końcu Marinette wzięła głęboki oddech. Jak teraz nie weźmie się w garść, to Adrien pomyśli, że jest jakąś niemową.

Jak nie masz czasu, nie musisz mnie odprowadzać, dam sobie radęmruknęła nastolatka, po czym ugryzła się w język. Dlaczego pierwsze co powiedziała, to zdanie, które miało na celu spławienie Agreste’a?
                Dziewczyna spojrzała na kolegę. Posmutniał. Nie sądziła, że mogło go zaboleć to, co powiedziała. Nie wiedziała jak się teraz zachować. 

Adrien… Wiem, że może nie jesteśmy jakoś specjalnie ze sobą blisko, ale jeśli masz jakiś problem… Ja cię wysłucham. Twoja tajemnica będzie ze mną bezpieczna.
                Chłopak spojrzał w piękne oczy Marinette. Jej słowa i ten wzrok… Tak bardzo przypominała mu teraz Ladybug. Obie śliczne, obie owiane tajemnicą, obie dobre, obie czułe… Oczy blondyna zalśniły, ale nie wypuściły ani jednej łzy. Był silny, nie mógł się rozkleić.

Mam dużo czasu. Tak cholernie chciałbym nie mieć chwili westchnienia! Śpieszyć się do domu na Wigilię! Nikt na mnie nie czeka! wyrzucił z siebie gorzko.
                Słowa zielonookiego dotarły do niej jakby z oddali. Nie mogła uwierzyć, że Kocur i jej ukochany mają ten sam problem. Czyżby… Potrząsnęła głową. W Paryżu mieszkało ponad dwa miliony ludzi. To jest możliwe, że dwóch nastolatków ma podobny problem… A jeśli… Cat Noir i Adrien są inni! Ale czy ona i Ladybug też były identyczne?
                Dziewczyna jednak musiała coś zrobić. Pospiesznie wyjęła kolejnego pierniczka i wcisnęła mu go w usta. Popatrzyła na niego z lekką dezaprobatą.

Jak to nie masz gdzie iść…? Przecież wpadasz do mnie puściła mu oczko.
                Chłopak przełknął wypiek. Musiał przyznać, że rodzice Marinette piekli wspaniałe rzeczy. Jednak teraz bardziej zastanawiały go słowa koleżanki. Zaprosiła go do siebie na Wigilię, ale on nie mógł tak się wpraszać.

Ja nie mogę…

Czy ja cię o coś pytam? - mruknęła zniecierpliwiona. Sama siebie zadziwiła, że jest wstanie tak odzywać się do Adriena. Idziesz i koniec. To polecenie przewodniczącej klasy.

                Chłopak uśmiechnął się. Naprawdę był szczęśliwy. Dosłownie porwał Marinette w ramiona i okręcił wokół siebie. Czuł się świetnie. Pierwszy raz tyle radości sprawiła mu dziewczyna inna niż Ladybug. Czuł, że te święta mogą być wspaniałe… Nie będzie z nim Ladybug, to prawda. Ale teraz przy czarnowłosej czuł się równie dobrze…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz