Dopiero
po chwili Marinette odwróciła się, by zobaczyć domniemanego napastnika. Widok
osoby, którą ujrzała, całkiem różnił się od wizji w głowie nastolatki. Z równie
wielką siłą jaką walnęła chłopaka, pociągnęła go w górę i usadowiła na ławce. Oczywiście,
zaczęła panikować. Na początku zrobiła dokładne oględziny chłopaka, musiała
mieć pewność, że jego twarz pozostała w tej samej, idealnej formie sprzed
upadku.
– Adrien! Przepraszam! Nic ci się nie stało? O Matko! Nie
wiedziałam, że to ty! Przestraszyłeś mnie! O Matko! Żyjesz? Mocno cię
uderzyłam?
Chłopak
był lekko zdezorientowany. Pierwszy raz słyszał, żeby czarnowłosa wypowiadała
tak wiele słów na raz, skierowanych do niego. No i cóż, miała dużo siły. Nie
wiedział, że trenuje jakieś sztuki walki, a na to wyglądało. Uderzenie było
bardzo precyzyjne, skierowane tak, by przewrócić napastnika. Nie spodziewał się
tego po spokojnej Marinette. Zlustrował ją wzrokiem. Nie mógł zaprzeczyć, że Marinette to śliczna
dziewczyna. Delikatne rysy twarzy, zgrabny nosek, pełne usta i oczy niebieskie
jak bezchmurne, letnie niebo. Uderzyło go jeszcze jedno… Dopiero teraz zdał
sobie sprawę, że nie za wiele wie o swojej szkolnej koleżance. Nawet go trochę zdenerwował
fakt, że aż tak ją ignorował. Z drugiej
strony dziewczyna wydawała się go unikać. Często nawet widział jak znikała z
Alyą, gdy pojawiał się na horyzoncie.
Teraz też zobaczył ją przez przypadek. Musiał się wyrwać z domu. Nathalie
oczywiście była zmuszona z nim zostać. Zostawił ją, powiedział tylko, że idzie
do kolegi, który zaprosił go na Wigilię. Oznajmił, że nie wróci. Miał nadzieję,
że asystentka ojca weźmie to na poważnie i wróci do swojej rodziny.
Wystarczyło, że on miał zepsute święta. Nastolatek zamierzał wykonać
transformacje i pospacerować jako Cat Noir po Paryżu. Oczywiście nie powiedział
o swoich problemach Nino. Nie miał prawa go tym obarczać. Powiedział o tym tylko Ladybug. Sam do końca nie mógł pojąć, jak ta dziewczyna
potrafiła z niego to wydobyć. Ze swoich przemyśleń ocknął się po chwili.
Spojrzał w górę. Nad nim pochylała się nastolatka. Widział, że bardzo się
zamartwiała. Dopiero teraz chłopak zdał sobie sprawę z komizmu tej sytuacji.
Wybuchnął śmiechem.
Dziewczyna spojrzała lekko
zdezorientowana na Adriena. Naprawdę nie
wiedziała, co o tym myśleć. Może przy upadku uderzył się za bardzo w głowę? Nigdy
nie widziała, żeby blondyn zachowywał się aż tak dziwnie. Dopiero po chwili chłopak odzyskał mowę.
– Nic się nie stało, nie powinienem tak wyskakiwać z zaskoczenia –powiedział z uśmiechem niewiniątka.
Sam nie
wiedział, dlaczego się skradał. Szczerze powiedziawszy zaimponowała mu
bezinteresowność dziewczyny. Teraz wiele osób to zwykli egoiści, których nie
obchodzi los innych. Widział, że Marinette się śpieszyła, ale jednak zatrzymała
się, by pomóc dziecku.
– A ja walić na oślep. Ostatnio jestem lekko… przewrażliwiona – zająkała się nastolatka.
– Chciałem wam pomóc, ale widząc twoje umiejętności, chyba nie do końca będę potrzebny.
– No... Nie całkiem umiem trafić na tę ulicę…
Na
szczęście czarnowłosej chłopak doskonale wiedział, gdzie mieszka zagubiona
dziewczynka. Okazało się, że kumpel, z którym chodzi na szermierkę mieszka przy
tej ulicy. Tak więc dwójka szkolnych kolegów ruszyła w stronę mieszkania
dziecka. Po drodze Caroline nabrała pewności siebie. Znów stała się wesoła.
– Adrien, jesteś narzeczonym Marinette? – spytała rozmarzona dziewczyna.
Nastolatkowie
spalili buraka. Niebieskooka westchnęła głośno. Niestety, relacji pomiędzy nią
a Adrienem nawet nie można nazwać przyjaźnią.
– Nie! –
rzuciła panna Dupain-Cheng.
Dziewczyna
zrobiła smutną minkę, najwidoczniej spodziewała się innej odpowiedzi.
– Mamusia mi opowiadała, że piękne i dobre księżniczki zawsze mają dobrego i przystojnego narzeczonego. Adrien, dlaczego nie oświadczyłeś się Marinette? Nie jesteś dobry?
Chłopak
zaniemówił. Spojrzał na zarumienioną koleżankę. Faktycznie, była śliczna, a
różowe policzki dodawały jej uroku. Do tego miała dobre serce. Mogła uchodzić
za księżniczkę w oczach dziecka. A on… Myśli tylko o Ladybug. W sumie nawet
wolałby interesować się Marinette. Chociaż… Koleżanka chyba średnio go lubiła, unikała
go jak tylko mogła. Nawet to jak gwałtownie zaprzeczyła na wieść, że dziewczyna
uważa ich za parę… Ciekawiło go w sumie, którą dziewczynę trudniej byłoby
zdobyć… Ladybug czy Marinette? Pokręcił głową. Jego myśli były naprawdę głupie.
– Najwidoczniej nie jestem idealnym księciem dla Mari – odparł poważnie.
Nie
wiedział dlaczego, ale spojrzał na koleżankę. Tym razem jej policzków nie
zdobiły rumieńce. Była poważna, a raczej smutna. Nie rozumiał jej nagłej zmiany
nastroju. Czyżby to co powiedział uraziło ją w jakiś sposób?
– Najwidoczniej Mari myśli inaczej - odparła jakby nigdy nic Caroline, mocniej chwytając ręce nastolatków.
Dwójka
spojrzała zaskoczona na dziewczynkę. Czarnowłosej zrobiło się naprawdę głupio.
Dziewczynka powiedziała na głos to, o czym myślała.
Dalej dziewczyna nie wygłaszała
już kazań. Podśpiewywała wesoło kolędy, namawiając starszych kolegów do
wspólnego kolędowania. W końcu dotarli pod wskazany adres. Drzwi otworzyła
starsza kobieta, tak na oko mogła mieć sześćdziesiąt lat. Jej pomarszczona
twarz wyrażała napięcie, ale rozjaśniła się, gdy ujrzała wnuczkę.
– Caroline! – krzyknęła. – Tak bardzo się martwiliśmy! Wszyscy cię szukają! Musimy zadzwonić do twojej mamy!
Nastolatkowie byli świadkami
bardzo rodzinnej sceny. Wnuczka i babcia rzuciły się sobie w ramiona.
– Nie wiem, jak mogę wam dziękować – zaczęła staruszka. – Może dacie się zaprosić do środka?
– Ja niestety nie mogę. Rodzina już na mnie czeka – odparła Marinette.
– A ten gentelman musi zapewne zadbać o twój bezpieczny powrót – zaśmiała się kobieta. –Poczekajcie chwilkę.
Francuzka
zniknęła za gankiem. Kiedy wróciła, w ręku miała dwie pary ciepłych, wełnianych
rękawic. Jedne w kolorze czerwonym, drugie w zielonym. Nastolatkowie od razu założyli prezent na
skostniałe od zimna dłonie.
– Piękne –
powiedziała panna Dupain-Cheng.
– Cieszę się, chociaż tak mogę wam podziękować.
Potem
nadszedł czas pożegnań. Caroline wyściskała Marinette i Adriena, któremu
wyszeptała do ucha coś, co sprawiło, że się zarumienił. Teraz ruszyli w stronę
domu przyjaciółki mamy czarnowłosej.
Przez
chwilę szli w milczeniu. Niestety, nie była to taka kojąca cisza, jak w
przypadku wczorajszego spaceru z Kotem. Teraz było trochę niezręcznie. W końcu
Marinette wzięła głęboki oddech. Jak teraz nie weźmie się w garść, to Adrien
pomyśli, że jest jakąś niemową.
– Jak nie masz czasu, nie musisz mnie odprowadzać, dam sobie radę–mruknęła nastolatka, po czym ugryzła się w język. Dlaczego pierwsze co powiedziała, to zdanie, które miało na celu spławienie Agreste’a?
Dziewczyna
spojrzała na kolegę. Posmutniał. Nie sądziła, że mogło go zaboleć to, co
powiedziała. Nie wiedziała jak się teraz zachować.
–Adrien… Wiem, że może nie jesteśmy jakoś specjalnie ze sobą blisko, ale jeśli masz jakiś problem… Ja cię wysłucham. Twoja tajemnica będzie ze mną bezpieczna.
Chłopak
spojrzał w piękne oczy Marinette. Jej słowa i ten wzrok… Tak bardzo
przypominała mu teraz Ladybug. Obie śliczne, obie owiane tajemnicą, obie
dobre, obie czułe… Oczy blondyna zalśniły, ale nie wypuściły ani jednej łzy.
Był silny, nie mógł się rozkleić.
– Mam dużo czasu. Tak cholernie chciałbym nie mieć chwili westchnienia! Śpieszyć się do domu na Wigilię! Nikt na mnie nie czeka! – wyrzucił z siebie gorzko.
Słowa
zielonookiego dotarły do niej jakby z oddali. Nie mogła uwierzyć, że Kocur i
jej ukochany mają ten sam problem. Czyżby… Potrząsnęła głową. W Paryżu
mieszkało ponad dwa miliony ludzi. To jest możliwe, że dwóch nastolatków ma
podobny problem… A jeśli… Cat Noir i Adrien są inni! Ale czy ona i Ladybug też
były identyczne?
Dziewczyna
jednak musiała coś zrobić. Pospiesznie wyjęła kolejnego pierniczka i wcisnęła
mu go w usta. Popatrzyła na niego z lekką dezaprobatą.
– Jak to nie masz gdzie iść…? Przecież wpadasz do mnie –puściła mu oczko.
Chłopak
przełknął wypiek. Musiał przyznać, że rodzice Marinette piekli wspaniałe
rzeczy. Jednak teraz bardziej zastanawiały go słowa koleżanki. Zaprosiła go do
siebie na Wigilię, ale on nie mógł tak się wpraszać.
– Ja nie mogę…
– Czy ja cię o coś pytam? - mruknęła zniecierpliwiona. Sama siebie zadziwiła, że jest wstanie tak odzywać się do Adriena. – Idziesz i koniec. To polecenie przewodniczącej klasy.
Chłopak
uśmiechnął się. Naprawdę był szczęśliwy. Dosłownie porwał Marinette w ramiona i
okręcił wokół siebie. Czuł się świetnie. Pierwszy raz tyle radości sprawiła mu
dziewczyna inna niż Ladybug. Czuł, że te święta mogą być wspaniałe… Nie będzie
z nim Ladybug, to prawda. Ale teraz przy czarnowłosej czuł się równie dobrze…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz