poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Ladybug & Cat Noir: Rozdział 4


~Marinette~
                Coraz bardziej zastanawiałam się, czy dobrym pomysłem jest pójście na bal. Bałam się spotkania z Kotem. Nie sądziłam, że prawie po roku czasu będę musiała mu opowiedzieć o tamtej, walentynkowej akcji. Co niby miałam mu powiedzieć? Znając Kota, od razu zarzuci mnie tymi swoimi tekstami w stylu „zawsze wiedziałem, że na mnie lecisz”, „nie musiałaś się na mnie tak rzucać” itp. Irytujący, głupi Kocur!
                Martwiła mnie jeszcze jedna sprawa. Nigdy nie zauważyłam tego fotografa. Czuję się niekomfortowo z tym, że ktoś nas śledzi. Przecież nikt nie może dowiedzieć się o mojej tożsamości. Muszę jak najszybciej dowiedzieć się, kto wykonał te zdjęcia i jakim sposobem zrobił je z tak niewielkiej odległości… Westchnęłam, miałam tego dość!
Mari… Wiem, że ci ciężko, ale już dawno powinnaś porozmawiać z Kotem! Uważam, że nie powinniście mieć przed sobą tajemnic, musicie ze sobą ściśle współpracować wtrąciła Tikki.
Czy ty sugerujesz wyjawienie Kocurowi mojej tajemnicy? zapytałam zirytowana. Wystarczy mi, że jest nachalny dla Ladybug! Nie chcę go znosić jako Marinette! warknęłam.
                Usiadłam na łóżku. Musiałam zająć się szyciem sukienki na sylwestra. Nabrałam głębokiego wdechu. Czy na pewno to co powiedziałam Tikki jest prawdą? Nawet nie wiem, kiedy przywykłam do zaczepek tego głupiego Dachowca. I, co najgorsze, zaczęłam go nawet za to lubić. Wyjęłam zeszyt z projektami. Suknia była śliczna. Czerwona, prosta, długa aż do ziemi. U góry, na jej środku narysowałam okrągłą czerwoną broszkę na kokardzie o tym samym wzorze. Dół będzie dwu warstwowy. Przednia, półprzezroczysta czerwona będzie delikatnie zakrywać materiał pierwszy w duże, czarne kropki. I oczywiście tradycyjna maska Ladybug. Uśmiechnęłam się. To jeden z moich ulubionych projektów. Poczułam coś, a raczej kogoś na moim ramieniu. Tikki zerknęła, wyłaniając się spod moich włosów.
- Śliczna oceniła. Mari… Ja… Przepraszam, nie powinnam na ciebie naciskać.
                Uśmiechnęłam się do niej. Przecież ani przez chwilę nie gniewałam się na moją Kwami. Kochałam ją… Naprawdę, jak siostrę. Czułam, że będzie mnie zawsze wspierać. Na dobre i na złe… Razem… Nie ona i Ladybug, tylko Tikki i Marinette. Ona jako jedyna znała wszystkie tajemnice i jako jedyna nie rozróżniła mnie i Ladybug. Dla niej była tylko Marinette. Wzięłam ją delikatnie na ręce i przytuliłam.
Nie, nie przepraszaj. Masz rację… Wiem, że nie jestem Ladybug, na jaką liczyłaś. Wiesz, z natury jestem strasznym tchórzem mówiłam, nie zważając na łzy, które powoli ciekły po moich policzkach Sama siebie okłamuje. Cały czas. To nie prawda, że Kocur mnie irytuje. Lubię go i to bardzo… Ale boję się… Tak bardzo boję się, że jak wyjawię mu prawdę, moje życie jako Marinette się skończy. Oszukuję tylu ludzi i w sumie dobrze mi z tym, że tylko ty znasz prawdę. Na razie nie jestem gotowa. Wiem, że kiedyś będę musiała poważnie porozmawiać z Kotem, ale na razie… Muszę zaczekać. Przepraszam, Tikki.
                Istotka tylko mocniej wtuliła się w moje ciało. Po chwili oderwała się i z uśmiechem podała mi chusteczkę.
Jesteś najlepszą Ladybug, jaką mogłam znaleźć. Jesteś wyjątkowa, Mari. Bardzo cię kocham i szanuję każdą twoją decyzję.
                Wtuliłam się ponownie w Tikki. Może nie byłam idealna, miałam tajemnice przed bliskimi, nie radziłam sobie z własnymi uczuciami, ale będę coraz lepsza. Może gdy kiedyś dowiedzą się, że ich oszukiwałam, będą mieć żal… Ale tak jest lepiej… Ochronię ich! Choćby mieli mnie na zawsze znienawidzić!
                Otarłam ostatnie łzy. Wyjęłam z szafki zakupione materiały i podeszłam do maszyny do szycia. Jeśli chciałam zdążyć na bal, musiałam się pośpieszyć.
~Adrien~
                Nadszedł dzień 31 grudnia. Przejrzałem się w lustrze. Tata kazał mi ubrać jeden z tych jego smokingów. Musiał się oczywiście pokazać na sylwestra. Udowodnić, że jest wspaniałym ojcem. Może nawet obejmie mnie ramieniem. Oślepi nas blask fleszy. A jutro? Otworzę jakąkolwiek gazetę i zobaczę relację z balu sylwestrowego ze swoim zdjęciem wraz z ojcem i podpisem „Znany projektant ze swoim synem Adrienem. Relacja ojca z dzieckiem w rodzinie Agreste”. Ścisnąłem pięści. Ojciec był idealnym aktorem. Te parę razy do roku potrafił grać idealnego rodzica. Cieszyłem się, że o dziesiątej będę mógł wyrwać się z tego przyjęcia, a raczej przebrać się w inny garnitur, ubrać maskę i tańczyć całą noc z Ladybug.
                No właśnie - ona… Teraz nie dam jej się wywinąć. Musi mi wszystko wytłumaczyć. Dlaczego ona mnie całowała i, co najgorsze, dlaczego tego nie pamiętam? Oddałbym wszystko, by ponownie poznać smak jej ust, albo chociaż pamiętać nasz pierwszy pocałunek…  Czy ona też coś do mnie czuje? Przecież nie całuje się kogoś, kogo się nie kocha…
                I co, do cholery, jest ze mną nie tak? Marinette nie daje mi spokoju! Znów widziałem ją śpiącą na moich kolanach i nie wiem dlaczego, ale chciałbym, żeby przy mnie była. Sam gubiłem się we własnych uczuciach. Wiem na pewno kocham Ladybug, ale co czuję do Mari? Czym jest to ciepło, gdy jest obok? I dlaczego w jej obecności czuję się podobnie jak przy mojej Księżniczce?
Wszystko w porządku, Adrien? o dziwo zainteresował się moim stanem Plagg.
                Westchnąłem. Przyjaźniłem się z moim Kwami, ale często mnie irytował. Nie potrafił zrozumieć mojego uczucia do Ladybug. Cały czas mi mówił, żebym skorzystał z sytuacji i umówił się z kimś z klasy.
Pogubiłem się, Plagg… Chciałbym na chwilę zapomnieć o Ladybug i spróbować z kimś innym, ale nie potrafię…
Jesteś dziwny! Ta cała Marinette wzdycha na twój…
Co ty mówisz?! przerwałem mu wkurzony.
                Czy on próbował mi wmówić, że Mari się we mnie podkochuje? Przecież unikała mnie prawie cały czas w szkole! To nie możliwe.
Serio jesteś tępy, Adrien mruknął Kwami. Ona się w tobie kocha od kilku lat! Zrobi dla ciebie wszystko, a ty tego nie zauważasz. Biedna dziewczyna, pewnie płacze  co noc przez to twoje lekceważenie mruknął od niechcenia.
                Spojrzałem na niego zdziwiony. Czyżby naprawdę Marinette się we mnie kochała? Pokręciłem głową. Zapytam Nino. Chodzi z Alyą, musi coś wiedzieć. Nagle usłyszałem pukanie do drzwi. Odparłem ciche „proszę”, a w nich ukazała mi się postać Nathalie.
Pośpiesz się! Pan Agreste czeka na ciebie w limuzynie.
                Nabrałem głębokiego wdechu. Uśmiechnąłem się do lustra, jakbym sam chciał siebie przekonać, że będzie dobrze. Jednak to nie wystarczy. Może przekonam Francję, ale siebie… Nigdy.

~Marinette~
                Tikki pomagała mi się przygotować. Naprawdę się na tym znała. Pomagała mi z makijażem, z którym nie miałam za wiele do czynienia. Spojrzałam na efekt końcowy. Nie mogłam uwierzyć.
To ja? wyjąkałam.
                W lustrze spoglądała na mnie piękność w mojej kreacji, która, szczerze powiedziawszy, idealnie podkreślała kobiece walory dziewczyny z lustra. Miała śliczne, mieniące się na granatowo, czarne loki, podpięte z jednej strony spinką w kształcie biedronki. Na twarzy widniała maska Ladybug, co jednak nie zasłaniało widoku na jej duże, błękitne oczy podkreślone czarną kredką i tuszem do rzęs. Pełne usta wyeksponowała czerwoną szminką. Wyglądała cudnie.
Mari, to ty powiedziała z uśmiechem Kwami. I musisz lecieć, Kopciuszku. Twoi rodzice właśnie wyszli i za pewne o pierwszej wrócą do domu.
                Kiwnęłam głową. Komu w drogę temu czas.
***
                Ledwie weszłam na sale, już oślepił mnie blask fleszy. Dosłownie nic nie widziałam. W tym momencie naprawdę poczułam się nieswojo. Chciałam, by pojawił się Kocur. Nie było go… Poczułam, jak wokół mnie zebrał się tłum. Dosłownie nie widziałam, co się dzieje. Muzyka wymieszała się z pytaniami reporterów. Nagle pojawił się burmistrz.
Witaj, Ladybug! Ślicznie panienka wygląda oznajmił.
Dziękuję za komplement i za zaproszenie. To dla mnie zaszczyt odparłam.
                Czułam się coraz gorzej. Było mi duszno. Wiedziałam, że jak się nie wyrwę spod łapsk dziennikarzy, to padnę przed nimi.
Ladybug! usłyszałam krzyk i czyjeś ręce zawieszające się na mojej szyi. Ostre perfumy, piskliwy głos… Chloe! Po mnie. Jaką masz śliczną sukienkę! Ja też chcę taką! Tatko, kupisz mi? wrzasnęła.
Nie wiem, czy taką znajdziesz Chloe. Sama ją uszyłam na tą okazję.
                No i wtedy się pogrążyłam. Reporterzy ścisnęli się bliżej mnie. Zaczęli wypytywać o moje hobby i pracę. Kolejna nowa informacja o Ladybug. Nie wiedziałam, co gorsze… Chloe czy napastliwość tych dziennikarzy. Czułam się coraz słabiej. Nagle poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu.
Nie uważacie za nieeleganckie zarzucanie gościa tyloma pytaniami? odparł głos za mną.
                Odwróciłam się. Moje oczy spotkały się z zielonymi tęczówkami chłopaka. Miał oczy zupełnie jak Adrien. Ale to nie on. Może i był nawet podobny, jednak na pewno starszy. Do tego miał czarne włosy. Wydawał się też bardziej barczysty niż Adrien. Był ode mnie wyższy co najmniej o głowę. Kurczę! Czy ja każdego poznanego chłopaka muszę porównywać do Agreste’a?!
                Po tych słowach, bez dalszych ceregieli, pociągnął mnie w stronę parkietu. Dopiero teraz mogłam zauważyć piękno tego wnętrza. Urządzone było w typowym stylu klasycystycznym. Podłoga wyłożona białym marmurem, a ściany zwierciadłami ze złotymi ramami. Gdzieniegdzie widniały marmurowe płaskorzeźby przedstawiające sceny mitologiczne.  Dzięki lustrom pomieszczenie wydawało się być jeszcze większe, faktycznie można by się poczuć jak na zamku. Spojrzałam w górę. Dosłownie zaparło mi dech w piersiach. Widziałam idealne, błękitne niebo z nielicznymi chmurami i aniołami, które przemykały pomiędzy nimi.  Całość dopełniał ogromny, kryształowy żyrandol. Dłuższą chwilę zajęło mi zrozumienie gdzie dokładnie jestem. W końcu ocknęłam się, gdy nieznany mi chłopak położył dłonie na mojej talii i zaczął poruszać się ze mną w takt muzyki. Właśnie z kimś tańczyłam. Popatrzyłam w jego oczy. Tak podobne do tych, które kochałam. Skarciłam się w myślach. To nie Adrien! Zresztą, patrzył na mnie jak na zdobycz. Nie lubiłam takich facetów.
Dałabym sobie radę mruknęłam niczym oburzona Chloe.
Nie wątpię - zaśmiał się. – „Dziękuję” wystarczy puścił mi oko.
                Przewróciłam oczami. Wiedziałam… To właśnie ten typ przystojniaka, który uważał, że cały Wszechświat kręci się wokół niego.
Nazywam się Charles przedstawił się. A ty to za pewne sama Ladybug.
Jestem zdziwiona, że mnie rozpoznałeś - powiedziałam sarkastycznie.
Jednak nie sądziłem, że nasza bohaterka ma tak cięty języczek mruknął tak blisko moich ust, jakby zaraz chciał ich dotknąć.
                Szybko odwróciłam głowę. Czułam się niezręcznie. Jak w ogóle mogłam go porównywać do Adriena. Dzięki Bogu, że utwór dobiegł końca.
Charles, mogę zatańczyć z twoją piękną partnerką? zapytał głos tuż za moim uchem.
                Odwróciłam się… To był Adrien. Mój ukochany Agreste. On… On chciał… Zatańczyć ze mną… Nie. On nie chce Marinette, tylko Ladybug. Nie wiem dlaczego, ale zrobiło mi się bardzo przykro. Marzyłam o tej chwili, a jednak gdy nadeszła boli mnie serce.
– Jeśli się tylko zgodzi, drogi kuzynie odparł z cwaniackim uśmieszkiem.
                Zerknęłam na tę dwójkę. To dlatego byli tacy podobni? Nie wiedziałam, że blondyn ma kuzynostwo! Adrien podał mi dłoń. Chwyciłam ją. Od razu znalazłam się w ramionach chłopaka. Jak bardzo chciałabym tak trwać jako Mari, nie jako Ladybug. Czy jeśli byłabym sobą, zainteresowałby się mną?
Coś się stało? spytał, widząc moją smutną minę.
                Pokręciłam przecząco głową, siląc się na uśmiech. Nie wiem dlaczego, ale mocniej objęłam jego kark, wtulając twarz w jego tors. Chciałam nie myśleć. Po prostu cieszyć się z bliskości chłopaka. On chyba też wyczuł, co robię i mocniej objął mnie w pasie. Piosenka była wolna. Tańczyliśmy lekko się kołysząc. Oboje milczeliśmy. Rozkoszowałam się jego obecnością i rozmyślałam, jak Marinette chciałaby być na moim miejscu.
                Po wspólnym tańcu rozdzieliliśmy się. Chłopaka zawołał ojciec. Ja podeszłam do stolika z napojami. Byłam wykończona. Poczułam czyjeś dłonie na swojej talii i usta, które, dotykając mojego ucha, wyszeptały:
To teraz sobie porozmawiamy.

                

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz