poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Miniaturka 2: Ta, która się wznosi cz.4

Witajcie :)
Czekał ktoś jeszcze na ten rozdział? Mam nadzieję, że tak... Przepraszam was za długą nieobecność, ale mam usprawiedliwienie. Lipiec przeminął mi bardzo szybko. Najpierw wakacje w Chorwacji, potem praca przy obieraniu, a na koniec Światowe Dni Młodzieży. Dopiero teraz w sierpniu mam czasu tyle, że chyba zacznę się nudzić. To już koniec z tą miniaturką, nareszcie. Przyznam się, że pisało mi się ciężko ten ostatni rozdział. Zgubiłam radość płynącą z pisania tej miniaturki, miałam ochotę zacząć  rozdział głównego opowiadania, ale chciałam zamknąć sprawę z "Tą, która się wznosi". Mam nadzieję, że tego "przymusu" nie będzie widać tak bardzo w tej notce. Jeszcze raz Was przepraszam za moją długą nieobecność. Czekajcie na rozdział głównego opowiadania. 
Pozdrawiam
~*~
Adrien:
Marinette nie odpowiada na mój gest, ale po chwili jej usta mocniej przywierają do moich. Zachęcony obejmuję ją w talii, a dziewczyna  siada na moich kolanach. W końcu nasze języki pokonują niewidzialną barierę i łączą się w spragnionym tańcu. Jej dłoń wtapia się w moje włosy. Fala gorąca przeszywa mnie na wskroś. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Tak jakbym sięgał po kawałek nieba. Nagle czuję szarpniecie. Mari gwałtownie się odsuwa, nie mogę jej złapać. Z głośnym sapaniem osuwa się po przeciwległej ścianie.
Nie powinieneś tego robić warczy.
Zaczyna ją otaczać mroczna energia. Już teraz wiem, że to totalna pokazówka, chce wyjść na tą złą. Jak mogłem być tak głupi, dopiero teraz zauważam jej pełne bólu oczy. One dosłownie krzyczą… Od tysiącleci jest w miejscu, gdzie kompletnie nie pasuje, z daleka od osób, które kocha.
Zależy mi na tobie, Mari oznajmiam.
W jej oczach dostrzegam szok. Nie wie jak zareagować, chyba nie przywykła do takich słów. Piekło nie kojarzy się z miejscem pełnym miłości. Jednak po chwili, moja Marinette znów znika. Jej twarz wykrzywia się w ironicznym uśmieszku, a pomieszczenie wypełnia jej szyderczy śmiech, tak różny od melodyjnego chichotu ze snu.
Jesteś głupcem, Skarbie. Zależy ci na demonie. Myślisz, że ja kocham. Uwierz mi, nie ma we mnie miłości odkąd zwiałam z Nieba. Ale w sumie, czemu nie? Zawsze możemy się zabawić na jej ustach maluje się flirciarski uśmiech.
Znów gra. Dlaczego się boi ukazać swoją prawdziwą twarz? Boi się kogoś? Może Lucyfera? Boże! Jak mogę jej pomóc? Próbuję zajrzeć głębiej. Te słowa wypowiedziała z taką lekkością, jakby to nie było kłamstwo. A jeśli to prawda… Może to co mi się śniło wykreowała moja wyobraźnia, która próbuje wybielić obraz Marinette, bo ją ko… kocham. Niech to szlag! Ja naprawdę zakochałem się w demonie! Czy naprawdę moja desperacja sięga zenitu?! A co jeśli w niej naprawdę nie ma uczuć?! Nie! To nie mógł być tylko sen! Widać to w jej oczach. Tę rozpacz, ból… Tego nie jest w stanie ukryć. Zresztą troszczy się o mnie! To nie tylko udawanie.
Kocham cię szepczę.
Jej źrenice rozszerzają się, z ust niknie pogardliwy uśmieszek, a złowroga energia powoli odchodzi. Kobieta ciężko opada na moje łóżko i łapie się za głowę. Jej włosy zasłaniają jej twarz. Klękam tuż przed nią i odsłaniam pojedyncze kosmyki. Spoglądam w jej oczy. Wygląda jak zaszczute zwierzę, przerażone, zagubione, nie wiedzące co zrobić.
Nie możesz mnie kochać! Jesteś głupi! Nie rozumiesz, że jestem przeklęta! Mnie nie da się kochać! Jestem brudna, nie ma we mnie nic pięknego!
Znów pociągam ją do siebie. Dziewczyna chowa swoją twarz na mojej piersi, drży. Moja dłoń ląduje na jej włosach i delikatnie je gładzi. Zaczynam coś nucić. Starą kołysankę, którą śpiewała mi mama. Ta melodia zawsze mnie uspokajała, na nią też działa. Jej oddech się wyrównuje.
Jesteś wspaniała i dobra. Jesteś najodważniejszą osobą jaką znam, bo kto w imię obietnicy zrezygnowałby z rodziny i własnego szczęścia?
Spogląda  na mnie zdziwiona. Chyba się nie spodziewała, że tyle wiem. W końcu jej usta składają się w jedno słowo: „Michał”. Szok jednak szybko mija, odpycha mnie i wybucha śmiechem. Przerażającym, pogardliwym. Nic nie rozumiem! Co tu się do cholery odprawia? Nagle czochra moje włosy w taki sposób, jakby uspokajała niedoświadczonego dzieciaka.
Łatwo cię nabrać, Kocie. Nie żałuję, ani jednego dnia poza Niebem. Jestem upadłym, Kochanieńki i nic tego nie zmieni. Nawet twoje sny natchnione przez Michała. Twój stróż zaczął ingerować w sposób, który może się nie spodobać Stwórcy. No nic, pośmiałam się. Uciekam. Mam dla ciebie radę, Młody Tu robi pauzę, by po chwili oznajmić. Sami kształtujemy swoją przyszłość, ja też tak zrobiłam, a ty?
Swoją wypowiedz kończy w sposób teatralny. Pstryka palcami i rozpływa się w smudze gęstego dymu. Siadam zrezygnowany na łóżku. Kim jest Marinette? Dziewczyną ze łzami w oczach, czy traktującą wszystkich z góry demonicą? Kiedy gra, a kiedy pokazuje prawdziwe oblicze?! Mam mętlik w głowie. I co ma ten cały Michał do moich snów?
Ojcze Przenajświętszy! On nadal się zastanawia! głos pojawiający się z kata mojego pokoju, stawia mnie na nogi.
Kim jesteś?!
Michał, twój nieszczęsny anioł stróż.
Po tych słowach z cienia wyłania się lśniąca postać z ogromnymi skrzydłami, postać ze snu, przyjaciel Marinette.
Co ty tu robisz?
Aktualnie łamię wszystkie reguły, spotykając się z tobą. Jesteś niestety zbyt tępy, by wystarczył zwykły sen. Naprawdę się zastanawiasz nad obliczem Mari! Uważasz, że te łzy mogłyby być fałszywe! Nie! Po prostu gra tą złą, by cię chronić przed Lucyferem! Masz ją nadal kochać, rozumiesz?!
Cała ta sytuacja, wydaje mi się być tak irracjonalna, że aż śmieszna. Michał, mój anioł stróż, zstąpił z Nieba, by mnie opieprzyć i oznajmić, że mam kochać demonicę, którą on chyba też kocha. Czasami mam wrażenie, że znajduję się w środku jakiegoś cholernego snu! Ale, co gorsza, ja nie chcę z niego się wydostać, bo to by oznaczało, że Marinette już ze mną nie będzie.
A ty ją nadal kochasz? pytam, zanim zdążyłem się ugryźć w język.
Michał uśmiecha się jakby pogrążony w cudownym śnie. Jego twarz jeszcze bardziej się rozjaśnia. Wygląda przepięknie. Sam, nie mogę się nadziwić, że właśnie podoba mi się facet. Ale czuć, po prostu czuć, że to nie człowiek. Tu obowiązuje inny kanon piękna. A takiego zjawiska nie widziałem nigdy na tej ziemi. Jego wyglądowi dorównuje, a może i przewyższa tylko widok Marinette jako anielicy ze snu…
Kocham, ale moja miłość nie wystarczy. Ona kocha mnie jak brata. To ciebie kocha tak jak ja ją. Chcę tylko jej szczęścia. Od tysięcy lat chcę zauważyć uśmiech na jej twarzy. A tylko w twoim towarzystwie przypomina choć trochę dawną siebie, zaczyna się otwierać. Możesz ją ocalić, jeśli będziesz nadal przy niej trwać w swoim uczuciu.
Nagle odwraca się, chyba ma zamiar opuścić mój pokój oknem, ale odwraca się ostatni raz.
Przemyśl jej słowa, mogą ci pomóc! uśmiecha się i wyskakuje przez okno. Podbiegam w tamtą stronę. Wychylam się, zniknął. Nagle dostrzegam pióro. Nie należy ono do żadnego ptaka, jego biel nie jest ziemska. To jedyny dowód na to, że mój gość był prawdziwy. Delikatnie chwytam opadające pióro. Już wiem, co mam zrobić. Byłem zagubiony, ale doszukałem się prawdy. Muszę stanąć naprzeciw przeszłości i zrobić wszystko, by Marinette zaznała szczęścia.
Marinette:
                Chwiejnym krokiem mijam ulice Paryża. Szczerze powiedziawszy, wyglądam pewnie jak pijana nastolatka, których pełno podczas paryskich nocy. Mimo moich starań, nie jestem wstanie iść pewnym, prostym krokiem. Nawet mi wszystko jedno. Mam dość! Boże, wiem, że zgrzeszyłam, ale ile jeszcze kar! W głębi serca wiem ile. Cała wieczność… Dobrowolnie wybrałam Piekło, mam to na co zasłużyłam. Smak jego ust… Nigdy nie próbowałam nic równie słodkiego, gdybym mogła cofnąć czas i wciąż i wciąż przeżywać tę chwilę. Jego dłonie na moim ciele, jego wargi delikatne jak płatki róż. Nie! Muszę przestać o tym myśleć. Tylko ten głupi umysł, który przywołuje wspomnienia. „Kocham cię”, wyznał to. Ja nigdy nic takiego nie czułam. Michał i Lucyfer zawsze przy mnie czuwali. Jednak nigdy nie wywołali u mnie czegoś takiego. Nie wiem co to… Gorąc… Nie, przecież miałam gęsią skórkę. Radość, to za mało powiedziane, przez chwilę wróciłam do Nieba. Czy to miłość? Nie! Ten chłopak sobie coś ubzdurał, zniszczył mój spokój! Nie może mnie kochać… Po moim występie pewnie zmienił o mnie zdanie. Tak powinno być… Tylko dlaczego, na myśl o tym, że Adrien mnie znienawidził boli mnie serce? Pragnę jego miłości, jego ramion, uśmiechu, ciepła. Co on ze mną zrobił?! Boże, chroń go! Daj mi siłę, by go uchronić, by jego dusza trafiła do Nieba!
                W jakieś ciemnej uliczce teleportuję się. Muszę uważać, żeby moje magiczne pokazy nie zyskały widzów. Moją drogę przecina Lucyfer. Nasze spojrzenia krzyżują się. Jego nadal jest lodowate, pozbawione jakikolwiek uczuć. Potwór pożarł mojego przyjaciela. Czy mogę go odzyskać? Ile ja bym dała, żeby uśmiechnął  się do mnie po staremu, doradził mi, wysłuchał, objął opiekuńczo? Ten anioł już nie istnieje. Muszę się z tym pogodzić, im szybciej to zrobię, tym mniej będę cierpieć.
                Co tam u naszego Kociaka, Mari? Masz go w garści?
                Zaciskam pięści. Zaraz wybuchnę. Te słowa obrzydzają mnie, a jeszcze bardziej wypowiadająca je osoba. Kiedy w Niosącym Światło zaszła tak gwałtowna zmiana?! Kiedy utracił te resztki czułości?! Głupie pytanie… Jego całkowitą zmianę spowodował Azazel.
                Ja… Tęsknie za tobą, Niosący Światło.
                To zdanie samo wyrywa się z mojej piersi . Nie jestem wstanie dłużej się powstrzymać. Tęsknie za nim, może gdyby mnie nie opuścił nie zakochałabym się. Wątpię. Miłość to miłość. Nie da się jej okiełznać, zapobiec. Jednak, to wszystko nie zmienia faktu, że potrzebuję mojego przyjaciela. Spoglądam na jego twarz. Przez chwilę w jego oczach dostrzegam  dawną czułość, ale tylko na ułamek sekundy. Mrok wywarł na nim już zbyt duże piętno. Jego twarz ponownie kamienieje.
                Mari, moja droga. Przecież zawsze jestem z tobą.
                Te słowa pozbawione jakikolwiek emocji, przyprawiają mnie o zimny dreszcz. Blondyn podchodzi do mnie i łapie mnie za podbródek. Sparaliżowana czekam na kolejny ruch, boję się. Jego usta brutalnie wpijają się w moje wargi. Jego druga dłoń łapie mnie w pasie w stalowym uścisku. Nie mogę się ruszyć. To nie jest pocałunek jakim obdarzył mnie Adrien, pełen czułości, miłości, namiętności. Lucyfer chce mi tym gestem oznajmić, że jestem jego własnością, prywatną zabawką, którą nienawidzi się dzielić. Po moich policzkach spływają gorzkie łzy. Czuję, że opadają mi siły. Gdzie się podział Niosący Światło?! Boję się… Nie mam tyle mocy, by się wyrwać. W końcu kładę dłonie na jego piersi i odpycham go strumieniem mocy. Nie jestem zbyt silna, ale to wystarczyło, by demon mnie puścił. Spoglądam na niego z bojaźnią. Jego postać emanuje złowrogą, potężną energią. Jest wściekły.
                Nie ładnie, Mari… Tak nie traktuje się swojego pana. Twoje zachowanie coraz bardziej mnie irytuje. Przyrzekłaś mi posłuszeństwo. Teraz wyznajesz mi, że tęsknisz, po czym mnie odrzucasz. Jesteś niesubordynowana! Nie zmuszaj mnie do ostateczności!
                Jego słowa budzą we mnie uczucie, którego nienawidzę. Uczucie, którego jako anioł się wyrzekam, a raczej jako były anioł. Gniew… Jego słowa to jeden wielki stek kłamstw.
                Nigdy nie przyrzekałam ci posłuszeństwa. Obiecałam, że będę przy tobie na zawsze, ale nigdy nie mówiłam, że zostanę twoją marionetką. I nie, nie tęsknie za Lucyferem. Tęsknie za moim najlepszym przyjacielem, moim bratem, Niosącym Światło.
                Jego twarz wykrzywia się w jeszcze większej złości. Wiem co chce zrobić. Nie ma ucieczki. Niosący Światło nigdy, by tak nie postąpił, ale przede mną stoi diabeł, w najczystszej postaci. Pośpiesznie formuję jakąkolwiek tarczę z energii, by choć trochę zmniejszyć siłę uderzenia, choć zdaję sobie sprawę, że moja moc jest niczym w porównaniu z tą należącą do Lucyfera. W jego dłoni formuje się pocisk energii. Wytężam siły, ale moc uderzenia i tak odrzuca mnie na przeciwległą ścianę. Moją czaszkę przeszywa tępy ból. Próbuję się podnieść, ale nie daję rady. Moje oczy nie przekazują mi rzeczywistego obrazu. Wiem, że się zbliża. Jego buty roznoszą echo w pomieszczeniu wykonanym z czarnego kryształu. Chwyta mnie za ramiona. Podnosi niczym szmacianą lalkę. O dziwo jest delikatny. Przytula mnie, uważając na miejsca, które najbardziej bolą.
                Wybacz, skarbie. Doprowadziłaś mnie do szału mówi, gładząc moje włosy. Moje ciało przeszywa dreszcz obrzydzenia. Jednak nie jestem wstanie panować nad ciałem. Przestaję czuć ból. Zrozum w końcu, jesteś moja, tylko moja. Nikt nie ma prawa cię tknąć, należysz do mnie.
                Ton jego głosu sprawia, że zaczynam wierzyć w te słowa. Bo niby po co istnieję? Jestem tu tylko dla niego, przez niego. Tylko on mnie zauważa, tylko on się o mnie troszczy w jakikolwiek sposób, tylko jego obchodzę. Po co mam walczyć ze złem, też jestem demonem. Czas to zaakceptować. Zamykam oczy. Nie! W mojej wyobraźni maluje się obraz blondwłosego nastolatka o oczach zielonych jak wiosenna trawa. Nastolatka, który walczy ze złem, który się o mnie troszczy, martwi, rozmawia ze mną, próbuje zrozumieć. Kocha mnie, mimo że nie raz traktowałam go podle. Dla niego muszę walczyć. Nie mogę oddać jego duszy Lucyferowi. Może nie mam na tyle mocy, by stawić czoła demonowi, ale mogę przez wieczność odczuwać katuszę, jeśli tylko Adrien dostąpi chwały niebios. Ta myśl dodaje mi sił. Odzyskuję panowanie nad ciałem i umysłem. W końcu staję o własnych nogach.
                Wybacz, ale muszę czuwać nad Agrestem.
                Wypowiadam słowa, po czym teleportuje się tuż przed dom Adriena. Mam złe przeczucia. Boję się, że Lucyfer coś mu zrobi. Dlaczego jestem taka słaba?! Niechciane łzy znów połyskują w moich oczach. Zimno mi… Chłód zdaje się wkradać nie tylko do mojego ciała, ale i duszy. Nagle czuję  ciepły materiał na moich ramionach, odruchowo dotykam bluzy, którą ktoś mi zarzucił na barki. Znam ten zapach. Odwracam się w stronę ukochanego. Mam dość udawania. Kocham go! Jego dłonie lądują na moich plecach i przyciskając mnie do piersi chłopaka. To tak przyjemne uczucie. Kawałek Nieba… Odruchowo zaplatam ręce na jego tali. Myślałam, że mnie znienawidzi za moje słowa, a jest całkiem inaczej. Nadal mnie kocha…
                Mari, choć raz powiedz prawdę. Jedno prawdziwe zdanie z twoich ust mi wystarczy błaga Adrien.
                Kocham cię szepczę.
                Chłopak przeszywa mnie zaskoczonym spojrzeniem, jednak za chwilę zmienia ono wyraz na pełne nadziei. Jego usta zbliżają się do moich, by za chwilę połączyć się w pocałunku, który wyrażał wszystkie nasze uczucia. Miłość, rozpacz, tęsknotę, namiętność….
                Też cię kocham Mari szepcze między pocałunkami.
                Dlaczego jesteś taki głupi, zakochać się w demonie?! śmieję się gorzko.
                Dlaczego jesteś taka głupia, zakochać się w ofierze?! odpiera Odnalazłem drogę. Chcę wrócić do mojego świata i sam zawalczyć o siebie. Wierzę, że dam radę zmienić ojca. O ile zostaniesz przy mnie?
                Kiwam głową. Nie opuszczę go. Może zabrzmi to złowrogo, ale zostanę jego demonem stróżem. Cieszy mnie, że przemyślał moje słowa i postanowił walczyć o swoją przyszłość.
                Nagle czuję przypływ negatywnej energii. Ktoś klaszcze i śmieje się pogardliwie. Odwracam się. Przed nami materializuje się Azazel.
                Piękna scena. Demon i człowiek. Miłość podobno bywa ślepa… Mari nie sądziłem, że gustujesz w młodszych facetach. Cicha woda brzegi rwie. Zawsze powtarzałem Lucyferowi, ona jest po stronie Stwórcy, ale nie… Idiota był zakochany w tobie po uszy i wywlókł cię z Nieba! Wiedziałem, że w końcu zdradzisz! Ale teraz nie ma kto cię uratować. Lucyfer sam wykona na tobie wyrok! Udało mi się wykorzenić z niego wszystkie pozytywne uczucia! W końcu jest panem Piekieł jakiego potrzebowaliśmy! Wcześniej jednak zabierzemy duszę twojego kochasia.
                Nie masz prawa! Zerwał umowę! Chce wrócić do swojej rzeczywistości!
                Znów czuję przypływ złej energii. Obok Azazela pojawia się Lucyfer. Patrzy na mnie ze złością, ale i rozczarowaniem, odrzuceniem.
                Tym bardziej przyjemne będzie dla mnie wyrwanie mu serca i strącenie jego duszy do otchłani oznajmia spokojnie nowoprzybyły.
                Moja dłoń splata się dłonią Adriena. Muszę go ochronić. Boże, mój Ojcze. Jeśli jeszcze w ogóle mam prawo się tak do ciebie zwracać. Wiem, że nie powinnam do ciebie mówić, a co dopiero o cokolwiek prosić. Zdradziłam cię. Jednak moja miłość nie zgasła. W imię tej miłości! Miłości do Ciebie! Miłości do Adriena! Ocal go! Skaż mnie na wieczne męki, ale ocal jego duszę. Nie dopuść, by Twój syn doznał ognia piekieł! Pomóż mi go ocalić! Błagam Cię, wybacz mi moje winy, jako i ja wybaczam moim winowajcom! Tak, nie mam żalu do Lucyfera i Azazela, nie ma we mnie nienawiści.
                Proszę was, pogódźmy się! Nie dopuśćmy do walki wyznaję.
                Azazel parska śmiechem. Tego typu rozwiązanie jest dla niego pozbawione realizmu.
                Nie masz szans, Marinette! Poddaj się! Twoja moc jest osłabiona! Jak każdy upadły oddałaś część mocy Lucyferowi. W nim jest cała moc Piekieł oznajmia Azazel.
                Robię krok do przodu. Adrien próbuje mnie odciągnąć, a ja tylko odwracam się w jego stronę i uśmiecham się z miłością.
                Zaufaj Ojcu, Adrienie! On cię nigdy nie zostawi!
                Naprawdę wierzysz, że Stwórca po tym wszystkim ci pomoże! krzyczy Lucyfer.
                Nawet bym nie śmiała. Nie zasługuję na pomoc Boga. Ale Adrien jest czysty! A ja dla tej niewinności jestem wstanie poświęcić wszystko!
                Lucyfer uśmiecha się kpiąco. Posyła w naszą stronę pierwszą wiązkę energii. Próbuję to zablokować, ale i tak mi się oberwało. Tylko motywacja pozwala mi stać na nogach.
                Mari! krzyczy Adrien, chce do mnie podbiec, ale blokuje go swoją energią. Nie pozwolę na jego ofiarę. Nie rób mi tego szepcze.
                Masz żyć mówię do Adriena i staję przed dwoma najpotężniejszymi demonami.
                Naprawdę poświęcisz wszystko dla tego chłopaka! Zrozum jesteś na straconej pozycji! krzyczy Azazel.
                Uśmiecham się delikatnie w ich stronę. Jestem demonem, ale staram się przywołać do siebie pozytywną energię.
                Nie chcę walki. Nie chcę waszego gniewu. Chcę porozumienia.
                Porozumienia?odpiera Lucyfer
                Wiązki energii posyłane ze strony Lucyfera uderzają we mnie jedna po drugiej. Otacza mnie tylko mgiełka pozytywnej energii. Nie będę walczyć. Czuję jak moc Niosącego Światło kaleczy każdy skrawek mojego ciała. Zbliżam się do niego. Moje ciało pali, ale ja muszę iść. Muszę przekazać miłość.
                Nienawidzisz mnie! krzyczy, pomiędzy salwami pocisków energii, Lucyfer.
                Łapię się w okolicy serca. To nie prawda… Nie nienawidzę go, nie znam tego uczucia. Współczuję jemu i Azazelowi. Ich gniew, zło wynika z braku miłości. A to ogromny niedostatek.
                Nie nienawidzę cię mówię.
                Kłamiesz! krzyczy Lucyfer.
                Tym razem jego moc powala mnie na kolana. Nie jestem wstanie utrzymać się na nogach. Jednak wciąż zmierzam w jego stronę, czuję, że delikatna mgiełka pozytywnej energii mnie nie opuściła. Nagle przeszywa mnie fala ciepła. Moja aura mocnieje. To Adrien… Jestem otoczona jego aurą. Dziękuję ci, kochany! W końcu jestem blisko mojego dawnego przyjaciela. Z trudem podnoszę się i chwiejnym krokiem staję na nogi. Łapię jego dłoń.
                Nie nienawidzę cię! Wręcz przeciwnie. Nadal cię kocham, bracie oznajmiam, a z mojej dłoni wydobywa się jasne światło, które otula mojego przyjaciela.
                Jego źrenice się rozszerzają. Chyba nie spodziewał się tych słów. Jego energia przestaje mnie atakować. Opada na kolana. W jego oczach pojawiają się łzy. W jego oczach… W oczach, które dobrze znam. W oczach pełnych wesołych iskier.
                Wybacz Marinette! Wybacz mi wszystko!
                Obdarzam go czułym uśmiechem i mocno przytulam do siebie. To Niosący Światło, mój przyjaciel, któremu na mnie zależy… Wrócił! Uśmiecha się do mnie serdecznie i mdleje. Musi się oczyścić, a to wymaga od niego sporo wysiłku.
                Ty głupcze! Dałeś się nabrać! wrzeszczy Azazel.Jesteś słaby, Lucyferze! To ja jestem panem Piekieł!
                W jego dłoniach zaczyna się materializować kula złowrogiej energii. Cała jego moc.
                Przestań! Twoje ciało może tego nie wytrzymać! Skażesz się na wieczność w czeluściach otchłani! krzyczę.
                Nawet jeśli, przyjemnie będzie się tam z wami spotkać!
                Nie mam szans. Moja energia zanika. Wykorzystałam ją prawie całą na oczyszczenie duszy Lucyfera. Boże, uratuj Adriena! Pomóż mu! Kula energii zmierza w moją stronę. Zamykam oczy. Uśmiecham się, nie boję się wiecznego cierpienia. Są ważniejsze stworzenia do ocalenia niż ja. Nagle czuję jak wypełnia mnie ogromna moc, ciepło, miłość. Tak jak w niebie. Otwieram oczy. Moje oblicze promienieje. Czyżby? Unoszę się nad ziemią. Moje plecy zdobią ogromne śnieżnobiałe skrzydła. Moje włosy, zaczynają się wydłużać i znów sięgają mi do kostek, jak dawniej. Podlatuję do Adriena. Patrzy na mnie z fascynacją i niedowierzaniem. Całuję go delikatnie w usta. Chłopak opamiętuje się i przeszywa mnie wzrokiem.
                Mari… szepcze.
                Uśmiecham się do niego promiennie. Boże, dlaczego? Czy jeszcze zasłużyłam na takie szczęście? Na Twoją miłość?
                Moje dziecko, tak długo na ciebie czekałem rozlega się głos z nieba, najpiękniejszy, pełen miłości i słodyczy.
                Wybacz, nie jestem godn…
                Nie, Marinette! Kocham cię! Nigdy nie byłem na ciebie zły. Czekałem tylko na ciebie. Na moment, kiedy postanowisz się do mnie zwrócić. W końcu ta chwila nadeszła, dzięki Adrienowi przerywa Bóg.
                Ojcze… Ja też cię kocham szepczę.
                Nie mogę powstrzymać łez. Ciekną jedna po drugiej. Nagle ogarnia mnie niepokój. Mroczna energia powraca. Ale jak to możliwe.
                Jaka wzruszająca scenka. Nasz aniołek wrócił do domku. Nie na długo. Zniszczę was! Zniszczę!
                Tych słów nie wykrzykuje już Azazel. To jego głos, ale postać… Przed nami materializuje się twór z samej mrocznej energii. Azazel poświęcił ciało. Teraz przed nami pojawia się czysty chaos. Nie dam się teraz pokonać. Mam cel. Muszę bronić Adriena. Ojcze, użycz mi Swej mocy! W mojej dłoni materializuje się miecz niebiańskiego ognia. Święte płomienie nacierają na złą moc. Oczyszcza ją. Zło dobrem zwyciężaj. Miłością…
Gdybym też miał dar prorokowania 
i znał wszystkie tajemnice, 
i posiadał wszelką wiedzę, 
i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił. 
a miłości bym nie miał, 
byłbym niczym. *

Adrien:
                Wszystko wróciło do normy. Jest tak jak dawniej. No nie do końca. Rozmawiałem z tatą. Wyjawiłem mu prawdę o sobie. Wpadliśmy sobie z ojcem w ramiona. Żałuje tego kim się stał, poprosił mnie o wybaczenie. Mari miała rację trzeba samemu walczyć o swoje szczęście. Plagg wrócił! Za pomocą Plagga i Nuru odnajdziemy mamę. Przekonamy ją, by do nas wróciła. Tata naprawdę się zmienił. Marinette. Od tamtej pory jej nie widziałem. Boję się, że już jej nigdy nie zobaczę. Co ja mogę dać aniołowi? Jestem zwykłym śmiertelnikiem, a ona… Nie zasługuję na nią. Co ze mnie za facet? Byłem taki bezsilny, gdyby nie Mari… Ocaliła mnie!
                Wchodzę do klasy ze spuszczoną głową. Ostatnio nie mam ochoty na rozmowy. Nino i Plagg próbują coś ze mnie wydusić, ale bezskutecznie. Bez niej czuję się pusty, jakbym nie miał czegoś bardzo istotnego. W klasie jest chyba głośniej niż zazwyczaj, cała szkoła wydaje się huczeć. W końcu zauważam Nino. Podchodzi do mnie ze swoją dziewczyną Alyą.
                 Mamy nową uczennicę! oznajmia podekscytowany Nino.
                Nie obchodzi mnie to za bardzo. Jednak przytakuję na znak, że cokolwiek do mnie dociera.
                Poznałam ją, chyba się zaprzyjaźnimy. Jest taka piękna, a zarazem miła. I te jej włosy… szczebiocze Alya.
                Dzwoni dzwonek, a do klasy wchodzi nauczyciel. Chyba ta nowa będzie w naszej klasie, bo nasz wychowawca szykuje się do przemowy.
                Zaraz przyjdzie do nas nowa koleżanka. Przyjechała do nas z samych Chin, bądźcie dla niej mili.
                Nagle rozlega się pukanie. Moje oczy automatycznie odwracają się w stronę drzwi. Wrota uchylają się. To nie możliwe! W progu stoi Mari. To na pewno ona. Nawet ta sama aura, promienieje miłością. Wygląda przepięknie, jak anioł…  Włosy upięła w dwa, bardzo długie warkocze. Ubrała się w zwiewną czerwoną sukienkę w czarne kropki. Moja kochana Ladybug. Wstaję. Cała klasa patrzy na mnie jak na szaleńca.
                Marinette! krzyczę, podbiegając do niej.
                Dziewczyna uśmiecha się promiennie, a ja biorę ją w ramiona i obracam wokół siebie. Nigdy jej już nie puszczę. Kocham ją najbardziej na świecie! Z nią świat przestaje istnieć. Jesteśmy tylko my Adrien i mój anioł Marinette.

                

11 komentarzy:

  1. Piękne zakończenie, aż mi się łezka w oku zakręciła 😢. Teraz czekam na rozdziały z miraculum biedronka i czarny kot 😀😁😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz się wezmę za główne opowiadanie. Najwyższy czas doprowadzić to do końca :)

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  2. <3 I wszystko dobrze się skończyło. Niesamowity rozdział! Najlepszy z najlepszych !

    OdpowiedzUsuń
  3. Powiem tak... JEJ!!! :D Wszystko skończyło się happy end'em!
    Życzę weny przy pisaniu następnych opowiadań :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tu znowu anonim:) cudowne cudowne cudowne!!! brak słów! jesteś genialna! ta miniaturka jest jednym z moich ulubionych, a jest ich może...3 ;) miłość człowieka do demona/anioła tak nie możliwa, a jednak... najbardziej rozczuliło mnie gdy Marinette weszła do sali a Adrien do niej podbiegł i przytulił. takie słodziasne aż cukrzycy dostałam! dobrym ekarstwem na nią będzie czytanie mojej lektury :p
    zakończe tymi słowami: pisz dalej i nie zniechęcaj się brkiem weny. Mi przychodzi często w takich miejscach i o takiej porze, że nigdy bym się tego nie spodziewała, a gdy mam to zapisać ucieka- taki już mój pech...

    OdpowiedzUsuń
  5. Dlaczego dopiero teraz na to natrafiłam? Nie wiem. Przepiękna miniaturka, napisana w mistrzowskim stylu. Płakałam, jak bóbr. Skąd Ty wytrzasnęłaś tak genialny pomysł? Pozostaje tylko pozazdrościć talentu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz ;)
      Chyba po prostu mam zrytą psychikę i wymyślam czasami dziwne rzeczy xD

      Usuń
  6. Caesars Palace Resort Casino Reviews - Dr.MCD
    Our unbiased Caesars Palace Resort Casino 밀양 출장안마 reviews 남양주 출장샵 & ratings. 시흥 출장마사지 Get your casino bonus! 나주 출장마사지 · What are the minimum age to play at Caesars Palace? · 1xbet korean Do the room

    OdpowiedzUsuń